Witam,
Na ostatnim spotkaniu blogerek miałam okazję zrobić samodzielny peeling do ciała z produktami Mokosh. Do tej pory w domu robiłam peelingi kawowe do ciała i czasami takie z olejkami eterycznymi. Za testowanie i używanie owego robionego peelingu zabrałam się już na trzeci dzień z racji, że to nie wielka porcja produktu. Moje odczucia jak peeling spisał się w praktyce?
Zapraszam na wpis :)
Zapraszam na wpis :)
Peeling jaki ukręciłam był na bazie soli jodowo-bromowej, z olejem kosmetycznym macadamia, oraz z aromatyczną nutą lawendy. Nie chciałam mieszać zbyt wielu olejów, bo tłustych peelingów to ja nie lubię.
Proporcje co do peelingu każda z Nas ustalała indywidualnie, ale, żeby dla każdej starczyło soli, z założenia miałyśmy dla siebie przydział dwie duże łyżki, natomiast oleje i olejki według własnego uznania. Bardzo dobre i świetne są takie ręcznie robione peelingi. Masaż taką solą z olejami i piękną nutą zapachową to coś wspaniałego. Siedząc w wannie, czy stojąc pod prysznicem, takie domowe zabiegi pielęgnacyjne na ciało uwielbiam. Skóra jest niesamowicie gładka, miękka w dotyku i taka milusia, zadbana, wypielęgnowana, martwy naskórek usunięty. Przy systematycznym robieniu peelingów poszarzała skóra nabiera promiennego blasku, robi się jaśniejsza, wyrównuje się koloryt, poprawia się krążenie, zmniejsza cellulit itp. Jednym słowem same superlatywy. Ale jeśli mam być szczera - to nie do końca podoba mi się ten efekt końcowy, gdy peeling musimy zmyć, gdyż odczuwam na skórze tą tłustą powłoczkę z oleju. Ja wiem, że to same dobrocie dla Naszej skóry, nawilżenie, odżywienie itp. To plus, bo już nie musimy nakładać np. balsamu, czy mleczka do ciała. Ale minus jak dla mnie, bo ta tłusta skóra, lepka kojarzy mi się z czymś z czym muszę się zmagać na twarzy. Skóra tłusta jest trudna w pielęgnacji, bo ciągle się świeci, więc gdy mam odczuwać to również po olejku na ciele to 'nie, nie' wolę użyć zwyczajnie jeszcze jakiś żelek do ciała pod prysznic, by zmyć tą warstewkę, a ciało później nawilżyć sobie masłem czy balsamem.
Oprócz peelingu dostałam również (też odsypaną) sól żurawinową do kąpieli, którą można zarówno używać i do kąpieli i do peelingów.
Soli również był mały pojemniczek, ale wystarczył na kąpiel, którą sobie urządziłam i została mi jeszcze taka porcja na wymoczenie osobno stóp. Biała, drobna sól, szybko się rozpuściła w ciepłej wodzie. Do tego ten zapach - nie umiem opisać, ale pachnie słodko żurawią, owocowo. Przypominał mi cukierkowy jakby landrynkowy zapach, taki do zjedzenia. Podobał mi się. Fajna odmiana dla zbyt ciężkich zimowych zapachów.
Kręcicie domowe peelingi?
Jestem ciekawa jak pozostałe blogerki będące na spotkaniu czy wypróbowały już swoje pachnące zdzieraczki.
pozdrawiam,
Donna
Ja mam w planach zrobienie samodzielnie peelingu :)
OdpowiedzUsuńRzadko robię w domowym zaciszu peelingi, ale raz do roku udaje się mi zrobić peeling cukrowy z płatkami suszonych róż + olejek eteryczny:)
OdpowiedzUsuńja czasami coś zrobię z kawy płatków :P
OdpowiedzUsuńLawenda, to musi pięknie pachnieć taki peeling;) ja mam diy kawowy i bardzo lubię;)
OdpowiedzUsuńKręcę ale taki z kawy, soli i oliwy ;-)
OdpowiedzUsuńsuper, ja już dawno nie zrobiłam sobie żadnego peelingu domowego, mam kilka już gotowych w zapasie. z Mokosh mam 2 świetne olejki, szczególnie kocham lniany
OdpowiedzUsuńJa "kręce" peeling kawowy ale jego wadą jest to, że mogę tylko rano go użyć bo wieczorem za bardzo mnie pobudza i nocka z głowy xD
OdpowiedzUsuńBardzo mnie ciekawią kosmetyki tej marki,choć sama jeszcze nic od nich nie miałam.
OdpowiedzUsuńKiedyś robiłam sama peeling kawowy, jednak teraz nie mam na to czasu :(
OdpowiedzUsuńDawno nie miałam soli do kąpieli :)
OdpowiedzUsuńJa nie robię sama peelingów. Tłusta powłoczka też by mi przeszkadzała. Mając w domu dwa psy i kota, po czymś takim cała byłabym oblepiona ich sierścią.
OdpowiedzUsuń