31 maj 2020

Rapid White - skuteczne produkty do wybielania zębów w domowym zaciszu.

Witam,



Cały zestaw do wybielania ząbków od Rapid White zawitał do mnie na spotkaniu blogerek już jakiś czas temu. Lubię używać produkty też po kolei jakie mam również m.in te do higieny jamy ustnej, dlatego ten zestaw musiał trochę poczekać na jego poznanie. Ogólnie marka jest mi już znana, wcześniej miałam, ale same pasty do zębów i byłam bardzo z nich zadowolona. Teraz cały wybielający zestaw jeszcze bardziej motywuje mnie do dbałości o śnieżnobiały uśmiech. Lubię używać produkty wybielające, lecz też czasami sięgam po coś na wrażliwe zęby, czy dziąsła, ale najczęściej są to właśnie produkty wybielające. Odpukać, bo nie mam większych problemów ze zębami, więc środki wybielające są u mnie mile widziane. Super też, jeśli są one bez fluoru, bo na to też zwracam uwagę. Tu niestety ten składnik się znajduje - no szkoda, nie mniej jednak chciałam poznać ten zestaw i zobaczyć jak wszystkie produkty poradzą sobie w domowym zaciszu z wybielaniem. Wolę domowe zabiegi, niż te w gabinetach stomatologicznych, które nie da sie ukryć sporo kosztują. Co zatem znalazłam w moim zestawie od Rapid White? Już Wam kochani piszę: dwie pasty do zębów Direct white i Anti color, płyn do płukania jamy ustnej, system wybielający oraz paski wybielające.


System wybielający został stworzony tak, aby można go było łatwo i wygodnie stosować w domowym zaciszu. Z dołączonej krótkiej instrukcji dowiesz się, w jaki sposób możesz zaaplikować produkt w domu bez większego wysiłku. W skład systemu wybielającego wchodzą dwie elastyczne szyny nazębne, które można samodzielnie i w wygodny sposób dopasować do swoich zębów.

W zestawie znajduje się również profesjonalna skala pozwalająca określić stopień wybielenia zębów oraz ulotka informacyjna na temat stosowania systemu wybielającego wraz z odpowiedziami na „Często zadawane pytania”.
Stopień wybielenia: zęby bielsze nawet o cztery odcienie
Częstotliwość stosowania: dwa razy dziennie
Czas stosowania: po 5–10 minut
Okres stosowania: 7 dni

Szczerze, to nie przepadam za taką formą wybielania, chodzi mi tu o nakładanie szyny na zęby. Kiedyś nosiłam aparaty na zęby i wszystkie odciski jakie miałam wykonywane, w jamie ustanej właśnie za pomocą dużych, niewygodnych szyn, nie były przyjemnymi chwilami. Wiem, że w dzisiejszych czasach odbywa to się bardziej komfortowo i bezboleśnie, ale kiedyś to było dla mnie straszne, więc może pozostał mi ten uraz, że każda szyna nakładana na zęby kończy się u mnie na odruch wymiotny. Tu producent zadbał już o wygodę, bo szyna jest elastyczna i wygodniejsza w użyciu. Czy ten zabieg przyniósł mi efekt wybielający? Patrząc na dołączoną skalę i kolory odcieni, mogę stwierdzić, że przed zabiegiem mam bielsze zęby nawet z pierwszej pozycji kolorystycznej, więc trochę wg. mnie tu jest naciągane z tymi kolorami ze skali, chociaż na pewno są osoby, które nie da się ukryć mają bardzo zaniedbane zęby i ich kolory np. przez palenie papierosów, czy po prostu nie mycie systematyczne mogą takie być. Ta skala mi się nie przydała, ale innym może :)


Przeźroczyste paski wybielające Rapid White charakteryzują się wyjątkowo cienką, elastyczną strukturą oraz miętowym smakiem. Zaczynają wybielać i usuwać przebarwienia od razu po nałożeniu na zęby. Dodatkowo działają odświeżająco na oddech.

Paski wybielające Rapid White zostały zaprojektowane z myślą o uzyskaniu szybkiego efektu wybielenia zębów.
- bardziej funkcjonalne niż rozwiązania z żelem
w płynie
- paski nie przyklejają się do ust
- proste w użyciu
- nie zsuwają się z zębów
- samorozpuszczalne
- w minimalnym stopniu pozostawiają resztki preparatu na zębach

Paski wybielające to już dla mnie nowość, bo nigdy takich nie miałam i nie używałam. Są to paski, które się przykleja na zęby i same się one rozpuszczają. Wygodniejsze dla mnie było aplikowanie ich na górnej szczęce, więc tylko na niej je sobie aplikowałam. Z dołem miałam już mały problem, pasek nie pokrywał mi łuku, no nie mogłam sobie z nim poradzić hehe. Nie zrobiłam jak wyglądają na zdjęciu, dlatego, że fotki robiłam na świeżym powietrzu, więc nie chciałam, aby jakieś bakterie z powietrza się na pasku osiadły. Wyglądają tak, jak pokazane są na opakowaniu - małe przezroczyste i zaraz po otwarciu już czystymi rękami je trzeba aplikować, więc trzeba to robić w czystych warunkach. Czy paski te przyniosły efekt? Myślę, że zęby z każdym razem stawały się takie bielsze i gładkie. Lubiłam ich powierzchnie, kiedy po rozpuszczeniu paska i wypłukaniu ust były one takie gładziutkie i świeże. Oczywiście podstawą przy takich zabiegach jest też pilnowanie diety, aby np. nie jeść buraczków i innych takich barwiących produktów. U mnie najgorzej było z kawą, bo jej dużo piję, dodawałam do niej więcej mleka, więc chyba byłam usprawiedliwiona. A jak wiemy, kawa czy czarna herbata lubią pozostawiać szybko osad na szkliwie.


Podoba mi się to, że produkty i ich sposób aplikacji są dobrze opisane na kartonikach.


Pasta do zębów Direct White jest wyjątkowym rozwiązaniem – pasta zawiera białe pigmenty, które sprawiają, że zęby wydają się optycznie bielsze. Już po pierwszym umyciu zębów można zauważyć widoczne rezultaty w postaci bielszych zębów nawet o 1,5 odcienia. Efekt wybielonych zębów został potwierdzony klinicznie! Efekt jest tymczasowy i zanika w ciągu dnia w wyniku spożywania posiłków. Ponowne umycie zębów pozwala jednak bez problemu przywrócić stan wybielonych zębów.

Pasta do zębów Anti Color skutecznie usuwa przebarwienia powstające na powierzchni zębów wskutek picia kawy, herbaty, wina lub palenia tytoniu. Pasta do zębów Rapid White Anti Color to idealna ochrona przed przebarwieniami na co dzień!


Jeśli chodzi o pasty - tu jestem bardzo z nich zadowolona. Na domowy zabieg wybielający dobrze wybielają i czyszczą one zęby. Jedna z nich jest jakby z takimi maleńkimi granulkami, to pigmenty, które sprawiają szybsze wybielanie. Pasty radzą sobie z usuwaniem osadu, właśnie po kawie, winie, czy jedzeniu. Są miętowe i przyjemne przy czyszczeniu. Ząbki po nich są czyste i przy systematycznych użycia faktycznie stają się bielsze. Ich jedyny minus, że zawierają ten fluor, którego staram się unikać. 


Płyn do płukania ust Rapid White Extend-a-White.
Skuteczny po zastosowaniu dowolnej metody wybielania zębów: pasków wybielających , past do zębów, żeli lub profesjonalnych zabiegów. Sprawdza się także jako płyn do płukania jamy ustnej do codziennego stosowania niezwiązanego z zabiegami wybielania zębów, zapobiegający powstawaniu przyszłych przebarwień. Bielsze zęby na dłużej. Regularne stosowanie pozwala zredukować przyszłe przebarwienia nawet o 50%*.

Dopełnieniem zabiegów ważne jest też, aby nie zapominać o płynach. Kiedyś uważałam je za zbędne przy higienie, teraz nie wyobrażam ich sobie nie mieć w łazience. Jeśli chodzi o wybielające płyny - tu nie widzę znacznych różnicy, aby sam płyn miał wpływ na wybielenie zębów. Mamy go w jamie ustnej przez kilkanaście sekund, więc nie wierzę, aby on miał wpływ na jakość wybielania. Po moich odczuciach płyn ten odświeża oraz przyczynia się, aby przebarwienia powstające na zębach były mniejsze. Lubię płyny mocno miętowe - ten jak dla mnie był łagodny, ale przyjemny.


Podsumowując: lubię bardzo te pasty, czuć że zęby po nich są dobrze wyszczotkowane, świeże i białe, płyn także jest dopełnieniem przy odświeżeniu oddechu. Jeśli zaś chodzi o paski wybielające są spoko, co prawda jak pisałam używałam je tylko na górne ząbki, bo z dołem miałam problemy, przy aplikowaniu to i tak są okej. System wybielający i szyny chyba jednak nie dla mnie, nie mniej jednak warto poznać i samemu ocenić.

Kochani kupujecie takie zestawy do wybielania zębów w domowym zaciszu? A może ktoś z Was był już na profesjonalnym wybielaniu w gabinecie stomatologicznym? Nie powiem, bo kusi mnie i taki zabieg, ale wiem że trzeba go powtarzać dla przytrzymania śnieżnobiałych efektów i jest też kosztowny.



pozdrawiam,
Donna 

30 maj 2020

L’biotica Biovax Falling Hair wzmacniająca maska przeciw wypadaniu włosów.

Witam,



Jak dobrze pamiętam w kwietniowym denko pokazywałam już to puste opakowanie po maseczce do włosów, które zużyłam i o której chcę dziś trochę napisać. To maseczka marki L’biotica Biovax Falling Hair wzmacniająca przeciw wypadaniu włosów. Ogólnie używam różnych masek do włosów, ale najbardziej staram się wybierać takie, które są do włosów słabych i wypadających. Maseczki z tej marki u mnie raczej dobrze się sprawdzają, miałam je już kilka z innych serii, więc kiedy zobaczyłam, że jest wersja do włosów wypadających, to skusiłam się oczywiście i na tą wersję. 


Efekty na włosach:
- mocne, zdrowe włosy
- mniejsza skłonność do wypadania
- intensywnie odżywione, nawilżone i zregenerowane włosy
- naturalny, piękny połysk

Formuła oparta została o wyselekcjonowane, naturalne i bezpieczne składniki:
- Biotyna - wzmacnia osłabione włosy, chroni je przed nadmiernym wypadaniem. Sprawia, że nowe włosy wyrastają grubsze, mocniejsze i bardziej odporne na zniszczenia. 
- Sok z aloesu - odżywia i nawilża pasma, przywracając im miękkość i połysk. Chroni strukturę włosa przed negatywnym wpływem wolnych rodników. 
- Olej Jojoba - odżywia i regeneruje włosy, wzmacnia je na całej długości i zabezpiecza końcówki przed rozdwajaniem.
- Ekstrakt z Henny - ułatwia aktywnym składnikom wnikanie do wnętrza włosa i jego cebulki.


Do maseczki BIOVAX dołączone zostały 2 prezenty, gwarantujące jeszcze większą skuteczność oraz wygodę stosowania: 
Biovax® A+E Serum wzmacniające - saszetka 1,5ml 
Termocap – czepek wspomagający utrzymanie ciepła, dzięki któremu substancje aktywne łatwiej wnikają do wnętrza włosa - 1 sztuka 

Biovax A+E Serum wzmacniające to prawdziwy zastrzyk witaminowy dla Twoich włosów. Receptura preparatu stworzona została na bazie witamin A i E, będących źródłem młodości i witalności. Serum A+E odżywia i regeneruje włosy, nadaje im piękny połysk i gładkość. Zmniejsza łamliwość włosów oraz hamuje rozdwajanie się końcówek. Wzmacnia naturalną barierę ochronną włosa.


Ogólnie maseczkę oceniam dobrze, aczkolwiek myślę, że gdybym zużyła kilka takich opakowań i używała systematycznie przez dłuższy czas - efekty byłyby lepsze i na pewno widoczne. Tu po jednym opakowaniu, gdzie maseczka wystarczyła tylko na krótszy okres czasu, niespecjalnie widziałam te efekty, aby włosy się wzmocniły, czy przestały wypadać. Cieszę się natomiast, że w opakowaniu znalazłam też czepek (zwykły taki jak normalny woreczek) i serum wzmacniające. Czepek zdecydowanie się przydał, bo służył właśnie podczas kuracji. Maskę starałam się trzymać tak długo jak mi pozwalał na to czas. Producent zaleca trzymanie jej przez ok. 15 minut, a kurację powtarzać co 3-5 dni. Włosy po masce były nawilżone, zregenerowane, takie mięciutkie i gładkie. Dobrze też się rozczesywały i nic nie elektryzowały. W między czasie kiedy odświeżyłam kolor na włosach i przyszedł czas na kurację maseczkową, włosy po wysuszeniu już na pierwszy wygląd były zdrowe i zadbane. Miałam ochotę je cały czas dotykać. Zawsze tak mam i to niezależnie od maski jaką użyję, kiedy trzymam włosy pod czepkiem stają się one być w lepszej kondycji. Nie chcę pisać też, że maska ma minus w postaci tego, że nie zadziałała jeśli chodzi o przestanie wypadanie włosów, tu na pewno ten efekt by się pojawił, ale tak jak wspomniałam na początku, po jednym opakowaniu, nie widziałam tego efektu. Włosy dalej wypadają, a maskę zaliczam do tych co dobrze zregenerują osłabione włosy i je nawilżą. 


Jeśli miałabym powtórzyć taką kurację, to teraz zdecyduję się już na kilka opakowań, tak aby kuracja była co najmniej kilku miesięczna, a nie tylko kilkurazowa. 
Może Wy polecicie mi dobrą i sprawdzoną maskę przeciw wypadaniu włosów?



pozdrawiam,
Donna 


Wosk z aromatycznej linii zapachowej Yankee Candle: Cuban Mojito

Witam,



Pogoda w maju była coś w kratkę, były piękne i słoneczne dni, ale też deszczowe, zimne i pochmurne. U mnie w kominku paliło się różnie (mam na myśli pachnący kominek do wosków Yc). Zapragnęłam więc czegoś świeżego i takiego co przez chwile zaniesie mnie w beztroskie chwile wakacji i wolnego czasu. Czy znalazłam to w wosku Cuban Mojito?


Wosk z aromatycznej linii zapachowej Yankee Candle z serii Classic o zapachu limonki, cukru trzcinowego i mięty.

Wosk z opisu jak i wyglądu zapowiadał się świetnie, już przez papierek mój nos wyczuwał coś pięknego i świeżego. Chciałam poczuć zapach tej limonki i mięty, bo lubię miętowe, aromatyczne aromaty, a na zapowiadające się ciepłe dni - mięta to jest to coś, co szybko orzeźwia. Po zapaleniu wosku już w kominku, no cóż - tej mięty nie czułam za bardzo, a właściwie była ona słabo wyczuwalna, bo przytłaczało ją coś słodkiego. Nie wiele ale coś słodkiego. W połączeniu z limonką dawało z jednej strony świeżość, z drugiej przeplataną słodycz, dlatego uważam, że ten zapach to propozycja owszem na ciepłe miesiące, ale polecałabym na wieczorne chwile. Gdyby nie ta słodycz, sam wosk z limonką i miętą byłby energicznym duetem na upalne lato.


Jestem ciekawa, czy Wam ten zapach się spodobał, jeśli go znacie :) A jeśli nie, kupicie w sklepie goodies.pl



pozdrawiam,
Donna 

28 maj 2020

Ulubione maski do twarzy milionów kobiet - MEDIHEAL nr 1 w Korei!

Witam,



Już jakiś czas temu poznałam dwie maseczki do twarzy od marki Mediheal, ale nic o nich jeszcze nie pisałam, dlatego nadrabiam nieco swoje zaległości :) Zarówno markę jak i same maseczki poznałam dopiero na spotkaniu blogerek, więc super, bo wcześniej firma była mi nieznana, a kojarzyłam ją sporadycznie z instagrama, czy właśnie z recenzji blogowych. To maseczki - ampułki i choć w ofercie marki jest dużo różnych masek do twarzy, te mnie właśnie najbardziej zainteresowały by je poznać. Lubię maseczki w płachcie, bo to one szybko nawilżają skórę i relaksują w przyjemny sposób. Po takich aplikacjach, nie trzeba już zmywać skóry, tylko delikatnie wklepać to co pozostało po ściągnięciu i zostawić do wchłonięcia. Jak sprawdziły się moje dwie maseczki, która jedna była nawilżająco-wygładzająca, a druga wybielająco-odmładzająca? Zapraszam na krótki wpis na ich temat. 


Maska w płachcie – ampułka N.M.F nawilżająco-wygładzająca to maska, która została sprzedana w ilości przekraczającej 1 mld sztuk na całym świecie. Jej doskonałe właściwości zwiększające nawilżanie skóry sprawiły, że kobiety ją pokochały. Kwas hialuronowy, zawarty w masce, intensyfikuje działanie nawilżające, poprzez wiązanie wody w naskórku. Ceramidy doskonale wzmacniają skórę, wypełniając przestrzenie międzykomórkowe, dzięki czemu skóra jest bardziej ujędrniona i wygładzona.

Składniki aktywne:
Kwas hialuronowy, ceramidy, wyciąg z kwiatów róży stulistnej, wyciąg z grzyba hub, oczar wirginijski, olej ze słodkich migdałów, glutamina, arginina, hydrolizowany kolagen, sok z aloesu, ekstrakt z wierzby białej, betaina, alantoina.


Maska ampułka I.P.I zawiera składniki aktywne, które zapobiegają powstawaniu przebarwień na skórze. Witamina B3 doskonale nawilża skórę, pobudzając ją jednocześnie do produkcji kolagenu. Wyciąg z róży stulistnej ma właściwości antyoksydacyjne, jest również bogatym źródłem witaminy C, dzięki czemu rozjaśnia skórę.

Składniki aktywne:
Witamina B3, ekstrakt z wierzby białej, wyciąg z kwiatów róży stulistnej, ekstrakt z morwy białej, ekstrakt z kawy, ekstrakt z rumianku pospolitego, wyciąg z liści hurmy wschodniej, betaina, arginina.


Podsumuje je może razem, bo podobnie się je aplikowało, czyli przed nałożeniem należy oczyścić skórę twarzy, a następnie rozłożyć maseczkę tak, by dobrze przylegała ona do skóry. Otwory są dobrze 'wycięte' na oczy, nos i usta, które dobrze dopasowują się do twarzy. Obie maseczki były mega nasączone, nawet zaraz po wyciągnięciu, można było odczuć, że coś z nich kapie, ale to dobrze, bo to świadczy o tym, że maski są solidne i nasączone składnikami aktywnym. Ja tą dodatkową esencję wykorzystałam też na dekolt i co nieco wtarłam sobie też w dłonie. Działanie obu maseczek, pozytywnie mnie zaskoczyło. Nawet po pierwszym ich użyciu, mogę stwierdzić wow, co rzadko to się mówi, stosując coś pierwszy i jeden raz. Uczucie nawilżonej buźki, po obu maseczkach było naprawdę niesamowite. Tego potrzebowała moja skóra - solidnej dawki nawilżającej. Do tego to uczucie gładkiej i miękkiej skóry, jak zaraz po jakimś zabiegu spa. W moim odczuciu maski te zasługują na bardzo wysoką ocenę. Do tego płachty były delikatne w dotyku, przyjemne, nie takie sztywne, jak czasami nieraz mogłam spotkać.
  

Pierwszy raz miałam do czynienia z maskami Mediheal i szczerze je polecam. Ja mam ochotę poznać inne wersje, ale do tych też z przyjemnością powrócę. Moim faworytem jest maska - ampułka nawilżająco-wygładzająca. Ta maska działa cuda - naprawdę! 



pozdrawiam,
Donna 


24 maj 2020

Podkład o przedłużonej trwałości SPF 30 Max Factor Radiant Lift.

Witam,



Dobrze dobrany podkład to połowa sukcesu przy makijażu, bo inne dodatki jak puder, róż, bronzer itd. są także ważne, by końcowy efekt był zadowalający i długotrwały przez większość godzin. Ja od podkładu oczekuje, by twarz wyglądała naturalnie, bez efektu maski, dlatego wolę wybrać jaśniejszy ton, niż ciemniejszy, który sprawia zmęczoną twarz. Z drugiej strony, wcale to ładnie nie wygląda, a wiele dziewczyn zapomina i nakłada tony ciemnego podkładu na twarz, gdzie potem widać (nieraz na zdjęciach), jak szyja jest blada, a buzia 'opalona'. Niedawno poznałam podkład o przedłużonej trwałości i SPF 30 od Max Factor Radiant Lift. Mój odcień to nr. 50 natural, jak się spisuje na co dzień? Zapraszam. 


Podkład Max Factor Radiant Lift to luksusowa formuła zapewniająca długotrwałe krycie i unikalne świetliste wykończenie. Wzbogacono ją w specjalny kompleks nawilżający skórę na bazie kwasu hialuronowego. W składzie podkładu znalazły się też mikroperełki wygładzające powierzchnię skóry, niwelujące widoczność drobne zmarszczki oraz filtr SPF 30, który pomaga zapobiegać fotostarzeniu się skóry, oraz chroni ją przed uszkodzeniami spowodowanymi działaniem szkodliwych promieni UVB. Od teraz możesz doświadczyć niezwykłej pielęgnacyjnej mocy kosmetyku oraz cieszyć się z długotrwałego blasku cery.

Właściwości:
- ujednolica odcień skóry i tuszuje niedoskonałości
- nadaje cerze świeży i wypoczęty wygląd
- skóra przez cały dzień jest naturalnie promienna
- skutecznie maskuje oznaki zmęczenia
- chroni skórę przed szkodliwymi promieniami słonecznymi

Krok 1 - Podkład aplikuj za pomocą płaskiego pędzla lub opuszkami palców.
Krok 2 - Nałóż małą ilość podkładu na środkową część twarzy i rozprowadź w kierunku zewnętrznych partii.
Krok 3 - Dokładaj warstwy produktu, w zależności od oczekiwanego efektu krycia.


Na opalonej ręce podkład wygląda na jasny, ale w rzeczywistości na twarzy mam wrażenie, jakby był za ciemny, chociaż ciemnieje on u mnie dopiero po kilku godzinach. Nie mniej jednak z początkowego efektu jestem zadowolona, bo ładnie on kryje i zakrywa wszystkie niedoskonałości. Podoba mi się w nim również to, że w czasie początkowego aplikowania już decyduje, czy chcę go więcej, czy nie, bo u mnie już przy pierwszej warstwie mam ładnie ujednoliconą skórę i nie potrzebuję kolejnych warstw. Podkład nadaje skórze ładnego i świeżego wyglądu. Fajnie też jeśli przed nałożeniem podkładu nasza skóra będzie dobrze oczyszczona i nawilżona. Ja zdecydowanie widzę różnicę, kiedy wcześniej zadbam o skórę i zrobię peeling, który usunie martwy naskórek,  czy suche skórki, lub nałożę glinkę/maskę, która pochłonie sebum, oczyści pory, wtedy po zaaplikowaniu podkładu makijaż dłużej się trzyma, a skóra jest wypoczęta. Jego trwałość w ciągu dnia jest spoko, nie ściera się on i wytrzymuje na dłużej. U mnie niestety już po kilku godzinach czuję, że twarz lubi się świecić, taki urok tłustej skóry, która po prostu się świeci. Ratuje się tutaj matującymi bibułkami, które w takich chwilach są naprawdę przydatne. Nie ścierają one samego podkładu, tylko wchłaniają sebum. 


W ofercie wiem, że jest 6 innych odcieni tego podkładu, od jasnych po ciemne, więc każdy znajdzie i wybierze coś odpowiedniego do swojej karnacji. Polecałabym jednak wybierać coś jaśniejszego, chociaż nie wiem jak podkład będzie zachowywał się na innych powierzchniach skórnych, ale jak napisałam wcześniej u mnie lubi on ciemnieć. Szklana buteleczka i wygodna pompka to plus dla opakowania. Pierwszy raz mam ten podkład, więc uważam, że sprawdza się okej, poza tym jednym minusem, który przyciemnia. A ogólnie to podkłady z Max Factor znam za czasów, kiedy jeszcze nie blogowałam, miałam kilka innych buteleczek, ale już nie pamiętam ich nazw, bo to było dawno temu. 


Kochani, używacie podkładów od Max Factor?
Jeśli tak to jaki rodzaj konsystencji wybieracie te w kompakcie, a może w płynie?



pozdrawiam,
Donna 

23 maj 2020

Przygotowanie stóp na lato z produktami Shefoot.

Witam,



Powoli zbliża się letni sezon, gdzie chętnie będziemy zakładać sandałki, klapeczki i odkryte stopy. Warto już teraz o nie zadbać, bo po zimie, stopy zdecydowanie potrzebują odnowy. Ja oprócz peelingów, pumeksów używam też od czasu do czasu skarpet złuszczających lub nawilżających. Do tego podstawa to dobre nawilżenie stóp na noc. Był czas, że trochę to zaniedbałam, ale ostatnio już mam koło łóżka preparaty nawilżające do stóp, więc staram się nie zapominać i na noc porządnie nakremować sobie stópki. Obecnie używam na zmianę dwóch produktów od Shefoot. Produkty te dostałam na jednym ze spotkań blogerskich, więc cieszę się, że mogłam je poznać i coś o nich teraz napisać. Markę już znałam wcześniej, bo miałam już kilka od nich kremów do stóp i z tego co pamiętam były one bardzo dobre i je lubiłam. Teraz poznałam m.in krem na popękane pięty extra plus + shea z 30% mocznikiem, oraz serum ultra regeneracyjne z kompleksem ceramidów + shea na zniszczone i popękane miejsca na stopach. Jak sprawdziły się te produkty na moich stópkach? Zapraszam Was kochani na krótką ich recenzję.


Krem z mocznikiem do pękających pięt extra+ 75ml
Intensywna regeneracja i zmiękczanie na bazie mocznika.

Krem do stóp z mocznikiem to obecnie jeden z najpopularniejszych kosmetyków do pielęgnacji. Coraz więcej producentów kosmetyków stosuje ten składnik w swoich produktach. Silnie działający preparat o dużej zawartości mocznika (30%), który zmiękcza martwy naskórek, reguluje proces rogowacenia i leczy podrażnienia. Obecność kwasu mlekowego działa zmiękczająco oraz złuszczająco, pomagając usuwać zalegające warstwy mocno popękanego, zrogowaciałego naskórka. Dodatkowo krem z mocznikiem do stóp został wzbogacony olejem arganowym, który wygładza i uspokaja podrażnioną skórę i chroni przed ponownym wysychaniem.

Masło shea – zapobiega wysuszeniu skóry, wzmacnia cement międzykomórkowy oraz płaszcz hydrolipidowy skóry
Mocznik (urea 30%) – złuszcza martwy naskórek, reguluje proces rogowacenia
Olej arganowy – nawilża i ujędrnia, przyspiesza regenerację skóry
Panthenol (prowitamina B5) – łagodzi podrażnienia, nawilża i regeneruje naskórek
Alantoina – działa przeciwzapalnie, łagodzi mikropodrażnienia i stymuluje procesy gojenia się ran
Kwas mlekowy – niweluje szorstkość, zmniejsza tendencję do pękania naskórka


Przy systematycznych użyciach tego kremu na stopach widać znaczną różnicę w kondycji skóry. Ja nie miałam problemu z pękającymi piętami, ale w zimie ten problem mnie dopadł. Wtedy stosowałam inny preparat i pomagał mi on, później kiedy się już skończył, to kontynuowałam kurację już tym kremem i z efektów byłam i jestem zadowolona. Krem ten zmiękcza naskórek, świetnie nawilża oraz regeneruję. Natłuszcza powierzchnię skóry, ale nie tłuści, Kiedy mamy bardzo suchą skórę, krem ten skóra szybko jakby wpija, przez co nie ma tej tłustości. Czy pomógł mi na moje jedno pęknięcie - tak, ale musiałam być systematyczna i co wieczór kremować to jedno szczególne miejsce (oczywiście kremowałam obie stopy, ale to jedno miejsce szczególnie). Krem zawiera 30 % mocznika, więc dobrze działa na proces rogowacenia, który go reguluje. Lubię też jak w takich kremach jest masło shea, tu właśnie ono jest, dzięki niemu  skóra nie jest wysuszona, a ładnie się za każdym razem regeneruje. 


Jeśli chodzi o drugi preparat, czyli serum, wydaje mi się, że jego już miałam, ale było w innym opakowaniu. To serum jest rewelacyjne. Naprawdę szybko działa i pomaga nawilżyć suchą skórę na piętach. Najlepiej jak wcześniej wykonamy sobie dodatkowo peeling stópek, a na noc pod skarpetki zaaplikujemy serum. Stopy odwdzięczają się miękką i zadbaną skórą. Niewielkie pęknięcia jakie miałam na piętach, wyleczyłam. 


Oba produkty polecam. Produkty Shefoot sprawdzają się u mnie dobrze i pomagają na przesuszoną, czy popękaną skórę na piętach. Jeśli chcemy widzieć efekty, musimy być systematyczni przy ich stosowaniu i dbać też o częste peelingi i używanie dodatkowo pumeksów, aby na bieżąco móc usuwać ten twardy naskórek i regenerować skórę. Stopy stają się wtedy zadbane i przygotowane do klapeczek. 
A Wy jak przygotowujecie się do powitania lata?
Dbacie o stopy cały czas, czy tylko jak pojawia się letni sezon?


pozdrawiam,
Donna 

19 maj 2020

Alpecin szampon kofeinowy C1 dla mężczyzn. Myjąc włosy, przeciwdziałaj ich wypadaniu.

Witam,



Problem wypadania włosów dotyczy nie tylko kobiet, ale i mężczyzn. Dla nich także są specjalne osobne szampony do pielęgnacji. Nie ukrywam, że ja czasem próbuje sprawdzić też coś męskiego na wypadanie i stymulacje włosów, bo szukam ciągle czegoś, co by ten problem u mnie zminimalizować i załagodzić w pewnym stopniu to wypadanie. Choroba tarczycy daje o sobie znać, jak tylko mam typowe sytuacje stresowe, więc od razu stan włosów informuje mnie, że zaczynają wypadać. Dlatego w mojej łazience często przewijają się różne specyfiki na wypadające i osłabione włosy i jestem zawsze otwarta na coś nowego. W ostatnim czasie poznałam niemiecką markę Alpecin, a dokładnie jeden z ich kofeinowych szamponów dla mężczyzn C1 stymulujący wzrost włosów, który stymuluje cebulki do wzrostu już podczas mycia, a także zapobiega dziedzicznemu wypadaniu.


Kofeina z z szamponu Alpecin Caffeine wnika nawet po spłukaniu szamponu. Substancja czynna szybko (120 s) przemieszcza się po trzonach włosów, trafiając bezpośrednio do mieszków włosowych. W razie pozostawienia szamponu na włosach przez dłuższy czas, kofeina wniknie również do skóry głowy.
Ale są też inne powody, dla których mężczyźni naprawdę polubią ten szampon. Dzięki celowemu pominięciu substancji zmiękczających (np. silikonu) struktura włosów ulega poprawie już po kilku myciach głowy, dzięki czemu są one mocniejsze. Delikatne i osłabione włosy stają się mocniejsze i łatwiej jest je ułożyć.


Szampon znajduje się w poręcznej butelce o pojemności 250 ml. Dobrze się go trzyma, bo jest tak wyprofilowany, że jest wygodny i dostosowany do dłoni. Zamykanie na klik i tutaj nieco wydostawanie samego szamponu szybko brudzi powierzchnię koło jego wylewającego otworu. Jednak nie jest to duży problem. Jego niebiesko-jasna konsystencja ładnie męsko pachnie, na pewno jest to zapach świeży, lekki i atrakcyjny dla mężczyzn jak też i dla pań. Przy zwilżeniu włosów i utworzeniu piany przy masowaniu czuć, że skóra głowy zaczyna być szybko odświeżona i taka rześka. Chwilami daje się odczuć taki chłodek, ale to tylko minimalny i chwilowy. Producent zaleca też używać szampon codziennie i pozostawiać minimum na ok. 2 minuty na skórze głowy. Ja kiedy używam szampony na wypadanie staram się je właśnie trzymać dłużej na włosach (w tym czasie np. myję zęby, czy wykonuje sobie peeling na twarzy), po czym spłukuje. Czasami czynność powtarzam, ale wtedy już samej konsystencji aplikuje mniej i wtedy też wytwarza się odpowiednio duża piana. 


Czy szampon przyniósł efekty? Po jednej buteleczce jeszcze słabo mi ocenić jego działanie, ale na pewno włosy nabrały lepszej kondycji i stały się takie żywsze. Na co dzień są świeże, umyte, zadbane. Wiem, że z każdym dniem stają się one mocniejsze. Przy myciu, czy przy rozczesywaniu widzę ich mniej, że wypadają. Dla wzmocnienia jego działania mam też tonik do skóry głowy/włosów (też z tej marki), więc tu działanie powinno mi lepiej pomóc. Jak tylko zauważę efekty dam znać w innym wpisie :) Szampon zasługuje na wielki plus, bo nie plącze włosów. Przy moich cienkich włosach jest to szybko odczuwalne. Szampon jest dostępny w aptekach, widziałam też, że w niektórych drogeriach online też go można spotkać.



Jestem ciekawa, czy znacie markę Alpecin i używacie od nich produkty, bo w ofercie są różne rodzaje szamponów. Ja skuszę się jeszcze na wersję do wrażliwej skóry głowy, a mojemu tacie coś do siwiejących włosów.



pozdrawiam,
Donna 

17 maj 2020

Tajna broń w sztuce uwodzenia - perfumy dla kobiet Prada La Femme Intense.

Witam,



Perfumy są częścią mnie i nic nie poradzę, że tak je kocham poznawać i każdego dnia pięknie pachnieć. Często goszczą one u mnie i zależy jaki mam dzień, czy nastrój wybieram odpowiedni zapach, aby czuć się w nim dobrze. Zapach jaki niedawno poznałam - to zapach można powiedzieć - petarda! W kilku słowach i w skrócie jest luksusowy, kuszący, sexi, uwodzicielski, orientalny, czyli przedstawiam Wam drodzy perfumy Prada La Femme Intense dla kobiet.


Ten piękny flakonik było ciężko ująć na zdjęciach, bo do słońca mienił się z jednej strony, ale mam nadzieję, że to jego piękno udało mi się z niego wydobyć. Flakon niby prosty, ale nie do końca. Jest mega elegancki, czarujący, mający to coś co przyciąga. Z jednej strony ścianka jego jest prosta, a z drugiej zaokrąglona i to właśnie ona pokryta jest ala taką skórzaną bordową powierzchnią. Złota zatyczka z wygrawerowaną nazwą marki dodaje powagi, ale i elegancji. Zawsze perfumy Prada kojarzyły mi się z luksusem i nie pomyliłam się, bo na żywo te perfumy takie są - luksusowe, wytworne i kosztowne. Moja buteleczka, posiada 50 ml i zapakowana była w podobny bordowy jak perfumy kolorystyczny kartonik ze złotymi literami.


Wg. krótkiego opisu, możemy przeczytać, że jest to woda perfumowana, która staje się tajną bronią w sztuce uwodzenia! Należy odkryć jej zmysłowy zapach, który udoskonali i uzupełni Naszą charyzmę. To zapach orientalny, dla zmysłowej kobiety do używania na co dzień, ale też na specjalne okazje. Nuty zapachowe jakie tu możemy spotkać są następujące:

Głowa: ylang-ylang, plumeria
Serce: tuberoza, jaśmin, kwiat pomarańczy
Podstawa: wanilia, irys, wetiweria, paczuli

Grupy zapachów: orientalne, kwiatowe


Zapach należy do ciężkiej zmysłowej i orientalnej grupy. Zdecydowanie na wieczór i chłodne dni, chociaż tu nie skupiałabym się tylko na chłodniejszych dniach, bo na co dzień o każdej porze roku można go nosić. To zapach dla mocnego charakteru i taki z przytupem. Kojarzy mi się on z kobietą sukcesu, wiedzącą czego chce oraz jest to zapach konkretny, mocny i wyrazisty. Nie wiem czemu, ale od początku, kiedy go poznałam zaczął mi się on kojarzyć z kolorem czarnym/bordowym takim, który jest poważny. Może coś w tym jest bo i flakonik jest w takim klimacie. Myślę, że zapach ten nie każdemu może przypaść do gustu, ale jeśli tylko lubicie coś mocniejszego i coś co jest charakterne to polubicie połączenie tych nut, które się tu znajdują. Ja np. nie czuję tu wanilii, owszem czuć tu słodycz, ale taką przeplataną z ylang-ylang. Odkąd w buteleczkach jest ylang-ylang to już lubię takie zapachy. Kiedyś niekoniecznie lubiłam te nuty, widać, że z czasem gusta mi się odmieniają i zaczynam preferować coś co kiedyś wydawało mi się dziwne. Przy połączeniu wszystkich tych nut tu występujących - zapach staje się magiczny. Ciężki, mocny, intensywny. 


Macie w swoich zbiorach coś z zapachów Prady?
 A może coś innego mi polecicie na co się skusić z tej marki :)
Widziałam, że w perfumerii Notino jest duży wybór zapachów.



pozdrawiam,
Donna 



16 maj 2020

Owocowo-kwiatowa woda toaletowa dla kobiet Sunflowers Elizabeth Arden.

Witam,



Nie lubię deszczowego maju, ale gdy po czasie ogród zaczyna się zielenić zmieniam zdanie, bo wszystko potrzebuje wody do życia. Kiedy tylko pojawiają się słoneczne dni wybieram lekkie kwiatowe zapachy. Co tym razem jest ze mną w maju z nowych wód toaletowych? To Sunflowers od Elizabeth Arden. To typowo owocowo-kwiatowa propozycja dla kobiet, ale czy mi się spodobała? I tak i nie. Ogólnie jest to ładny zapach, jednak nie do końca jest to mój gust na wiosnę, czy lato. Skusiłam się na tą wodę ze względu, że mam już dwie inne wody toaletowe od Elizabeth Arden (białą herbatę i lawendę) i tamte mi się od razu spodobały, ten flakonik wybierając w ciemno już tak mi się od pierwszego niuchnięcia nie spodobał, ale cóż.. nie skreślam go, bo wiem, że przyjdą dni, że może go lepiej polubię, lub oddam go siostrze, jeśli tylko jej się zapach spodoba. 


Nuty głowy Elizabeth Arden Sunflowers składają się z kwiatów pomarańczy, soczystej mandarynki, słodkiej brzoskwini, urzekającej bergamotki i odświeżającego arbuza. Wyjątkowy cyklamen, osmanthus, aksamitny jaśmin i uwodzicielska róża tworzą wspólnie serce zapachu. Interesujące zakończenie perfum to dzieło drzewa sandałowego, które wraz z energetycznym bursztynem tworzą wyjątkowy i bardzo pozytywny aromat. Perfumy damskie Elizabeth Arden doskonale sprawdzą się w gorące dni lata.


Podsumowując nuty jakie można tu spotkać to:
Głowa: palisander, cytryna, melon, bergamotka, kwiat pomarańczy, mandarynka, brzoskwinia
Serce: róża, jaśmin, korzeń irysa, osmanthus
Podstawa: bursztyn, cedr, drzewo sandałowe

Spodziewałam się, że ten zapach będzie taki cytrusowy, ze względu na jego żółciutki odcień konsystencji, cytrynę czy mandarynkę, jednak kwiatowe akcenty jak bergamotka, czy słodszy bursztyn sprawiają, że zapach staje się bardziej słodko kwiatowy niż owocowy. W moim odczuciu jakby mdły, ale nie duszący. Mi zdecydowanie podoba się on po chwili, kiedy nieco się już ulotni ze skóry czy ubrania, wtedy zaczyna bić od niego taka delikatna woń subtelnych kwiatów i to jest w nim piękne. Flakonik tu jest szklany i prosty, jak pozostałe zapachy EA. Nie wyróżnia się niczym specjalnym i może mało tym przyciągać, jednak i tak mnie skusił do poznania. Gdyby flakonik był mniejszy, a nieco bardziej fikuśny sprawiałby lepsze wrażenie, szkoda bo ja lubię jak flakoniki są ładne, a proste i takie nijakie kojarzą mi się nieco z taniością. Czy zapach jest na ciepłe dni? Tak i myślę, że spodoba się większości, ale mi do końca coś w nim nie pasuje i nie ma tej wiosennej miłości od razu, dopiero kiedy nieco się ulotni może być :) 


Jestem ciekawa, czy Wam się podoba ten zapach :)


A na koniec takie moje jedno przemyślenie:

Czasem mam wrażenie, że niektóre blogerki zrobią wszystko by 'po trupach' dostać kosmetyk lub przesyłkę pr, byleby tylko one też to miały, jak ktoś inny dostanie, a one biedne nie. Dla mnie to jest straszne i zaczyna mnie to przerażać, jak niektóre dziewczyny potrafią zniżać się do tego stopnia i żebrać, (myślałam, że te czasy blogosfery już dawno minęły, ale się myliłam). Osobiście znam taką blogerkę (nawet dwie), co potrafią wypytywać o każdy szczegół, żeby tylko 'dostać to samo'! Serio? Jest tyle różnych firm, tyle różnych nowości - ale nie, bo 'ona' musi mieć to samo!
Na pewno osoba, która to czyta wie, że o niej piszę :) bo śledzi każdy mój wpis i wypytuje o każdy kosmetyk "którego ONA NIE MA" 



pozdrawiam,
Donna 

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...