Witam,
Ach te nowości, nowości - kuszą i kuszą i nie mogę się im oprzeć. Lubię poznawać nowe serie kosmetyczne, poszczególnych marek, jakie już wcześniej miałam. W tym roku poznałam nową markę kosmetyczną Love beauty and planet. Do tej pory na wiosnę miałam serię kosmetyczną z wodą kokosową i kwiatem mimozy, a w lecie z masłem muru muru i olejkiem różanym :)
Obecnie teraz kiedy trwa jesień, towarzyszy mi nowa seria z masłem shea i olejkiem z australijskiego drzewa sandałowego. Kochani jak ta seria przepięknie pachnie - koniecznie ją poznajcie, jeśli lubicie słodkie i apetyczne zapachy, oraz jeśli Wasze włosy i skóra potrzebują intensywnego nawilżenia, to ta seria jest wart poznania.
Kosmetyki marki Love Beauty and Planet nie zawierają sztucznych barwników. Stworzono je z użyciem składników pochodzenia naturalnego. Pochodzą one ze sprawdzonych źródeł i miejsc z najdalszych zakątków świata, gdzie wytwarzane są w małych, lokalnych gospodarstwach. Butelki kosmetyków zostały wyprodukowane w 100% z plastiku pochodzącego z recyklingu i nadają się do ponownego przetworzenia. Wow - taką sprawą uważam, że powinny zainteresować się też inne firmy, kiedy w dobie aktualnych czasów, w jakich przyszło Nam żyć, produkujemy więcej śmieci, że wnet w tym wszystkim utoniemy, a jak nie my to przyszłe pokolenia będą mieć z tym poważne problemy. Kosmetyki te są także wegańskie, więc to kolejny plus, a sama marka posiada certyfikację Cruelty-Free and Vegan nadawanym przez PETA.
Mój jesienny i wieczorny czas jest jeszcze przyjemniejszy z termiczną butelką WINK oraz z ziołową imbirową herbatą z cytryną i miodem manuka Pukka. Te butelki powiem Wam, że są genialne, znam je już od jakiegoś czasu, więc cieszę się, że teraz posiadam taką z firmowym logiem. Kiedy zaparzę w niej gorącą herbatę, cieszę się jej ciepłym aromatem na dłuższy czas. Oczywiście z racji na chłodniejszą już aurę, butelka towarzyszy mi także podczas jazdy samochodem lub pod kocem, kiedy coś czytam i lubię popijać ciepły napój.
To co wyróżnia tą serie to masło shea, które jest produkowane w lokalnych gospodarstwach w Ghanie i Burkina Faso, w sercu Afryki, gdzie ludzie od wieków wiedzą, jak bronić się przed gorącym klimatem. Kosmetyki te emanują kremowym i egzotycznym aromatem olejku z drzewa sandałowego.
W skład serii wchodzą takie produkty jak:
Szampon z masłem shea i olejkiem z drzewa sandałowego - Delikatnie oczyszcza włosy, nawilża je i chroni, sprawiając, że stają się niesamowicie przyjemne w dotyku.
Odżywka z masłem shea i olejkiem z drzewa sandałowego - Odżywka wnika we wnętrze włosów, delikatnie je odżywia, zapewniając optymalne nawilżenie oraz aksamitną gładkość włosów.
Żel pod prysznic z masłem shea i olejkiem z drzewa sandałowego - Iście królewska uczta dla Twojej skóry. Żel pod prysznic z masłem shea i kremowym zapachem drzewa sandałowego zapewnia Twojej skórze kojącą kurację nawilżającą. Rozkoszuj się natychmiastowym efektem odżywienia skóry, który utrzyma się przez cały dzień.
Balsam do ciała z masłem shea i olejkiem z drzewa sandałowego - Intensywny, a jednocześnie nietłusty balsam odżywia skórę, otulając ją zmysłowym zapachem drzewa sandałowego. Balsam do ciała zawiera substancje nawilżające pochodzenia roślinnego i jest wyprodukowany bez silikonów i barwników. Dba nie tylko o piękno Twojej skóry, ale także chroni naszą planetę.
Produkty do włosów u mnie spisują się jak na razie dobrze. Posiadam wrażliwą i łuszczącą skórę głowy, więc nie zawsze nowe produkty są dla mnie dobre i odpowiednie. Pierwsze kilka użyć już powie mi, czy skóra polubi się z szamponem, czy nie, bo odżywki i tak nakładam tylko na samą długość włosów, a nie dotykam nimi skalpu. Szampon dobrze się pieni, jest też dość gęsty, a więc będzie i jest wydajny. Ja zawsze i tak tą czynność nakładania szamponu powtarzam, więc za drugim razem piany jest więcej. Szybko się spłukuje i ogólnie szampon pielęgnuje włosy. W czasie mycia czuć ładny otulający i słodki zapach. By przedłużyć jego trwałość, odżywka także podobnie pachnie. Jak na odżywkę to jest taka konkretna. Czasem maski miałam takie łagodniejsze. Tu odżywka spoko mnie zaskoczyła. Nakłam jej naprawdę niewiele. Po wysuszeniu włosy są miłe w dotyku, miękkie i poprawiło się ich nawilżenie nie są takie suche. Dodam też, że moje cienkie włosy czasami mogę 'rozczesać' tak palcami, kiedy odżywkę potrzymam tak dłużej na włosach.
Produkty do ciała to także sympatyczne słodziaki. Lepiej polubiłam żel pod prysznic, niż balsam. Jego zapach jest z tych zapachów co mówią zjedz mnie. Kiedyś już miałam coś podobnego i żałowałam jak produkt się skończył. Teraz mi wspomnienia od razu wróciły jak powąchałam owy zapach żelu. On pachnie jak takie słodko-orzechowe lody. Coś pięknego i idealnego właśnie na taką ponurą jesień. Co do balsamu, to dopiero go poznaję, ale pierwsze wrażenia są ok. Ps jednak wolę żel, niż balsam :) choć znając mnie i jego szybko pochłonie moja skóra, która przy każdym jego użyciu staje się dobrze nawilżona, odżywiona, zadbana i pachnąca.
Produkty z linii z masłem shea i olejkiem z australijskiego drzewa sandałowego to typowe jesienne i zimowe produkty, ze względu na ich cudowny, słodki zapach. Sprawiają, że zarówno włosy jak i skóra są odpowiednio nawilżone. Ja z tej serii jestem zadowolona i teraz sama nie wiem, która seria jeśli chodzi o zapach jest najlepsza, bo każda z nich daje wysoką poprzeczkę do umilania pielęgnacji.
A Ty znasz już tą jesienną serię?