Witam,
Lubię pielęgnację z Lirene, zarówno do twarzy jak i ciała. Zazwyczaj kremy do twarzy starczają mi na dłużej, bo używam ich tylko na twarz, więc ilościowo produktu idzie zawsze mało, ale gdy polubię dany krem to nawet się nie obejrzę, a już pół słoiczka nie ma. Tak było z kremem Age ReGENeration, nawilżający krem matujący na dzień 30+ Lirene. A czy faktycznie on jest matowy? Zapraszam na moje odczucia.
Jakie informacje możemy przeczytać na kartoniku?
Młodość komórkowa: tiotaina jest wyjątkowo skutecznym antyoksydantem, stanowiąc tarczę ochronną, zabezpieczającą struktury skóry przed wolnymi rodnikami. Aktywizuje energię komórkową, niezbędną do szybkiej regeneracji skóry. Ekstrakt proteinowy stymuluje syntezę kolagenu i sprawia, że skóra zachowuje odpowiednie napięcie i elastyczność. Cellularna hydratacja: sylimaryna przeciwdziała uszkodzeniom bariery naskórkowej, zapewniając utrzymanie prawidłowego balansu wodnego skóry. Składniki o właściwościach higroskopijnych intensywnie i długotrwale nawilżają, gwarantując miękkość i gładkość naskórka. Perfekcyjny wygląd: formuła kremu Lirene Dermoprogram Age ReGENeration zawiera specjalne mikrogąbeczki, powodujące efekt jedwabiście gładkiej i delikatnie matowej skóry.
Opinia:
Krem przeznaczony jest do wieku mniej więcej +30 lat, więc takie kremy są u mnie mile aktualnie widziane. Standardowo pojemniczek kremu charakteryzuje markę Lirene - jest podobny jak wiele innych kremów, które już znam i miałam. Ładna ala srebrna plastikowa zakrętka dodaje ładnego eleganckiego wyglądu. Konsystencja kremu jest dość treściwa, biała, kremowa oraz ładnie pachnąca. Nie jest to zapach duszący, ale taki charakterystyczny (dla kogoś może być za dużo naperfumowany, mi akurat to nie przeszkadza)
Producent zapewnia, że jest to krem matujący - osobiście się z tym nie zgodzę, gdyż ja nie odczuwam żadnego matu, nawet zaraz po aplikacji, czy kilka godzin po nałożeniu. Jest to krem mocno nawilżający, a nawet taki co natłuszcza skórę. Z matem nie ma on nic wspólnego - szkoda, ale nie skreślam, go bo i tłusta skóra potrzebuje nawilżenia czy takiej dawki natłuszczenia dla dobrej regeneracji. Kremu nakładam w małych ilościach, kiedy stosuję go pod makijaż, a jeśli rano po oczyszczeniu nie robię makijażu, stosuję go nieco więcej, mimo że skóra się błyszczy to chcę jej dać dobrą dawkę nawilżenia. Jak na warunki domowe i gdy nie wychodzę nigdzie to błyszczenie "może być"
Podsumowując:
- nie jest to krem matujący, nie matuje ani przez chwile
- natłuszcza, nawilża na 100%
- konsystencja treściwa i jak na krem na dzień nie jest lekka
- lepiej lubię go stosować solo niż pod makijaż
Znacie ten krem z Lirene? Czy też uważacie, że on natłuszcza skórę, a nie matowi?
pozdrawiam,
Donna
Spotkałam się z podobnymi opiniami dlatego u mnie czeka na zimę :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie matuje, bo u mnie przydałby się ten efekt.
OdpowiedzUsuńWlasnie chcialam pisac to samo. :-D
UsuńNie miałam jeszcze okazji używać tego kremu, spotykam się z nim po raz pierwszy
OdpowiedzUsuńLubię kremy Lirene ;-) Matujących jednak nigdy nie miałam...
OdpowiedzUsuńmam inny matujący Lirene i też nie matuje :/
OdpowiedzUsuńTego kremu nie znam, używałam innego tej marki i byłam zadowolona:)
OdpowiedzUsuńchyba raczej nie dla mnie :)
OdpowiedzUsuń