29 lip 2025

Nowe podpłomyki Kupiec - smak, który zabieram na spacer do parku.

Witam,


Do parku wpadam w ciągu dnia,
świeże powietrze radość mi da.

Podpłomyki Kupiec w dłoni mam,
Mango i Pizza w dwa smaki gram!

Mango słodyczą serce me skradło,
Pizza wytrawna też daje czadu!

Razem chrupiemy, radość w nas tkwi,
Nowości polecam - spróbujcie i Wy!


Czasami w ciągu dnia lubię wybrać się z rodziną na spacer do parku po to, by zaczerpnąć świeżego powietrza, zrelaksować się i naładować baterie. To nasze małe chwile wytchnienia, które celebrujemy jeszcze bardziej dzięki pysznym przekąskom.

Ostatnio towarzyszą nam nowe Podpłomyki Kupiec, które podbiły nasze serca w dwóch wersjach smakowych.

Na słodko - Mango, które zachwyca delikatną owocową nutą, oraz w wersji wytrawnej - Pizza, idealnej dla miłośników intensywnych smaków.

Obie propozycje są chrupiące, wyjątkowo smaczne, a przy tym bez oleju palmowego i bez konserwantów, dzięki czemu można się nimi zajadać bez wyrzutów sumienia.

Wpis przy współpracy reklamowej z marką Kupiec.
#współracareklamowa

A Wy, kochani którą stronę wybieracie?

#TeamSłodkie czy może jednak #TeamWytrawne? 


pozdrawiam,
Donna

19 lip 2025

Palmolive - żel pod prysznic Awokado & Miód.

Witam,



Czy słyszeliście już o skinifikacji? To coraz popularniejszy trend w świecie pielęgnacji, który polega na przenoszeniu składników aktywnych oraz metod znanych dotąd głównie z pielęgnacji twarzy na pielęgnację całego ciała. To podejście świadome, bardziej zaawansowane, a przy tym niezwykle przyjemne. Marka Palmolive z powodzeniem zaadaptowała ten koncept, tworząc kosmetyki, które dbają o skórę kompleksowo, nie tylko oczyszczają, ale i pielęgnują jak dobre serum do twarzy.

Dzięki współpracy z wizaz i udziałowi w #klubrecenzentki miałam okazję poznać nowość, która na stałe zagościła w mojej łazience - Palmolive żel pod prysznic Awokado & Miód. To prawdziwa uczta dla ciała i zmysłów, która przemienia zwykłą kąpiel w moment relaksu i troski o siebie.


Formuła żelu została wzbogacona o naturalne kwasy AHA, które delikatnie złuszczają martwy naskórek, wspomagając jego odnowę, nadając skórze promienny i zdrowy wygląd. Gliceryna dba o dogłębne nawilżenie, sprawiając, że skóra po kąpieli jest gładka, miękka i wyraźnie odżywiona.

Już od pierwszego użycia zachwyciła mnie aksamitna i perłowa konsystencja, która łatwo się rozprowadza i delikatnie pieni, otulając ciało wyjątkowym zapachem. Połączenie kremowego awokado i słodyczy miodu tworzy cudownie odprężającą kompozycję zapachową, która zostaje ze mną na dłużej. Co więcej, duża pojemność owego żelu, aż 500 ml sprawia, że mogę cieszyć się nim każdego dnia, bez ograniczeń. To ekonomiczne, rodzinne opakowanie.


Czy lubicie żele pod prysznic Palmolive?


pozdrawiam,
Donna

18 lip 2025

Beziki "MAKO" w trzech smakach - subtelny akcent do słodkich kompozycji i chwil przy kawie.

Witam,



Smak bezy od zawsze przywołuje u mnie wspomnienia dzieciństwa. Delikatne, chrupiące, lekkie jak chmurka, a jednocześnie przyjemnie słodkie - bezy to jeden z tych smaków, które zostają w pamięci na długo. Choć sama jeszcze nigdy nie piekłam ich w domu (choć wiem, że to wcale nie takie trudne!), to marzy mi się, że pewnego dnia przygotuję ten deser sama specjalnie dla moich najbliższych. Na razie jednak z ogromną przyjemnością sięgam po gotowe bezy od "MAKO", które skradły moje serce nie tylko smakiem, ale i uroczym wyglądem.


W ofercie "MAKO" znajdziemy małe beziki o trzech wyjątkowych smakach: waniliowym, truskawkowym i cytrynowym. Każdy z nich ma w sobie coś wyjątkowego:
- klasyczna wanilia otula delikatnością,
- truskawka przywodzi na myśl letni deser,
- a cytryna przyjemnie orzeźwia.

Razem tworzą idealną kompozycję, która sprawdza się w każdej okazji, zarówno na co dzień, jak i podczas większych uroczystości.


Bezy "MAKO" to coś więcej niż tylko słodka przekąska. Dzięki swojemu kwiatuszkowemu kształtowi są także przepiękną dekoracją. Można je jeść solo, ale świetnie sprawdzą się jako dodatek do galaretek, lodów, ciast, tortów, czy nawet filiżanki aromatycznej kawy. Wprowadzą odrobinę koloru i elegancji do każdego deseru. Są małe, zgrabne, lekkie i zapakowane w solidne, praktyczne opakowanie o masie netto aż 700 g - idealne rozwiązanie, gdy chcemy mieć coś pysznego pod ręką lub przygotować efektowny słodki stół. Cieszy mnie również to, że w jednym opakowaniu znajdziemy aż trzy różne smaki, to nie tylko oszczędność, ale i różnorodność, którą można dzielić się z innymi.


Jeśli więc, tak jak ja lubicie klasyczne smaki dzieciństwa w nowoczesnej, kolorowej odsłonie, bezy "MAKO" będą dobrym wyborem. Idealne do chrupania, dekoracji i... dzielenia się słodyczą z najbliższymi.

Podsumowując: Choć na co dzień nie przepadam za przesadnie słodkimi przekąskami, to od czasu do czasu, kiedy najdzie mnie ochota na coś wyjątkowego, mały bezik potrafi skutecznie poprawić mi humor. To taka słodka chwila przyjemności, po którą sięgam z uśmiechem, szczególnie gdy potrzebuję odrobiny beztroski i powrotu do smaków dzieciństwa. Właśnie dlatego tak bardzo cenię bezy "MAKO" - są niewielkie, lekkie, a ich słodycz jest przyjemna, a nie przytłaczająca. Idealne na ten jeden, mały moment słodkiej radości.

Wpis przy współpracy reklamowej z marką "MAKO"



A Wy, który smak bezy lubicie najbardziej? Waniliowy, truskawkowy czy cytrynowy? Jestem ciekawa Waszych ulubieńców!



pozdrawiam,
Donna

17 lip 2025

Sprawdzony dezodorant bez aluminium - poznałam NATIVE z olejem kokosowym i masłem shea.

Witam,



Od dłuższego czasu szukałam dezodorantu, który będzie nie tylko skuteczny, ale też łagodny dla skóry i przede wszystkim oparty na naturalnych składnikach. Chciałam znaleźć produkt, który nie zawiera aluminium, nie blokuje porów, nie podrażnia, a jednocześnie naprawdę działa, nawet w najbardziej wymagających warunkach, takich jak upalne dni, czy aktywny tryb życia. Przetestowałam wiele propozycji dostępnych na rynku, ale dopiero teraz mogę śmiało powiedzieć, że znalazłam swój ideał. Poznałam dezodorant NATIVE i od razu wiedziałam, że to coś wyjątkowego.


To naturalny dezodorant o czystym, przejrzystym składzie, bez zbędnych dodatków. W jego formule znajdziemy między innymi olej kokosowy i masło shea - składniki dobrze znane ze swoich właściwości pielęgnacyjnych i ochronnych. Są delikatne, odżywcze i bezpieczne nawet dla najbardziej wrażliwej skóry, dzięki czemu stosowanie NATIVE to nie tylko ochrona przed nieprzyjemnym zapachem, ale też element codziennej troski o kondycję skóry pod pachami.

Dezodorant ma kremową, gładką konsystencję, która łatwo się rozprowadza, nie zostawia białych śladów i daje uczucie komfortu przez cały dzień. Ale to, co zachwyciło mnie najbardziej, to jego zapach – Coconut & Vanilla. Bestseller numer 1 w USA i zupełnie mnie to nie dziwi! Zapach jest słodki, ciepły, lekko wakacyjny, a jednocześnie nie przytłacza, otula subtelną nutą świeżości i poprawia nastrój przy każdym użyciu.


- bez aluminium, alkoholu, talku i sztucznych barwników
- nie blokuje porów, co pozwala skórze oddychać
- chroni przed nieprzyjemnym zapachem nawet do 72 godzin

W upalne, aktywne dni, kiedy nie mam czasu na kompromisy i nie chcę martwić się o świeżość, sięgam po coś sprawdzonego, skutecznego i łagodnego dla skóry. NATIVE mnie nie zawodzi. Nawet po całym dniu czuję się komfortowo i świeżo, a moja skóra jest zadbana i niepodrażniona.

Jeśli szukasz naturalnego dezodorantu, który faktycznie działa – polecam Wam z całego serca. Warto dać mu szansę.

#współpracareklamowa dla #Native_trnd #trnd


Czy wy również szukacie skutecznego dezodorantu bez aluminium? Jeśli tak jak ja cenicie naturalne rozwiązania, które naprawdę działają, NATIVE może okazać się waszym nowym ulubieńcem. :)



pozdrawiam,
Donna



16 lip 2025

Nadeshiko Japan Pro Age System - wyjątkowa ampułka-serum inspirowana japońską pielęgnacją.

Witam,



W świecie pielęgnacji twarzy nieustannie poszukuję nowych, wartościowych odkryć, które nie tylko spełnią potrzeby mojej skóry, ale również zaintrygują formułą i estetyką. Tak właśnie trafiłam na markę Nadeshiko Japan, dotąd zupełnie mi nieznaną, choć gdzieś z tyłu głowy już wcześniej kojarzoną. Dzięki wyjątkowej edycji Pure Beauty ROYALty#13, w moje ręce trafiła nawilżająca ampułka do twarzy Pro Age System, która od razu przykuła moją uwagę.

Już samo opakowanie subtelne, różowe, zapowiadało coś wyjątkowego. Lubię, gdy kosmetyk oprócz skuteczności wyróżnia się również estetyką, bo pielęgnacja to dla mnie nie tylko rutyna, ale także przyjemny rytuał. Zaintrygowana zarówno wyglądem, jak i japońskim rodowodem produktu, z ogromną ciekawością rozpoczęłam pierwsze aplikacje. Czy ta elegancka buteleczka skrywa prawdziwą perełkę? O tym za chwilę, gdzie zapraszam na moją opinię. 


Kilka słów o produkcie:

Japońska, odmładzająca ampułka to serum z olejkiem tsubaki, 3 rodzajami wit. C, kompleksem prebiotycznym i Raykami. Długotrwale nawilża, ujędrnia, rozświetla i wyrównuje koloryt skóry. Odżywia i regeneruje, a także zmniejsza widoczność zmarszczek i uelastycznia skórę. Odpowiednia do każdego rodzaju cery w szczególności tej wymagającej odżywienia i rewitalizacji, jako prewencja anti ageing.

Składniki aktywne:
- olejek tsubaki - otrzymywany z kamelii japońskiej składnik, tradycyjnie stosowany w japońskim rytuale pielęgnacyjnym. Dzięki swoim unikalnym właściwościom nawilża i regeneruje, a także wzmacnia barierę lipidową, wygładza i uelastycznia skórę,
- raykami - rozświetla, uelastycznia i redukuje efekty fotostarzenia,
- wit. C - w 3 aktywnych formach, działa antiaging i rozświetla skórę,
- ferment z brązowej algi - rewitalizuje i odmładza,
- nadeshiko extract - rozjaśnia, zmniejsza widoczność porów skórnych,
- brown rice ferment - działa antiaging i nawilża,
- prebiotic complex - chroni mikrobiom, nawilża.

Odmładzająca ampułka Nadeshiko to czysta przyjemność. Dotknij jej, powąchaj, użyj, a przekonasz się, że japońska pielęgnacja to prawdziwy rytuał i poezja dla zmysłów.

Składniki (Ingredients): Aqua, 3-O-Ethyl Ascorbic Acid, Hydroxyethyl Urea, Polysorbate 20, Saccharomyces/ Rice Ferment Filtrate, Glycerin, Pentylene Glycol, Ascorbyl Glucoside, Tamarindus Indica Seed Gum, Ganoderma Lucidum Extract, Inonotus Obliquus Extract, Ascorbyl Tetraisopalmitate, Camellia Japonica Seed Oil, Illicium Verum Fruit Extract, Alpha-Glucan Oligosaccharide, Persicaria Hydropiper Extract, Sodium Hyaluronate, Chrysanthellum Indicum Extract, Larix Leptolepis Wood Extract, Leuconostoc/Radish Root Ferment Filtrate, Machilus Thunbergii Bark Extract, Cordyceps Sinensis Extract, Panthenol, Corydalis Turtschaninovii Root Extract, Lactobacillus Ferment, Laminaria Japonica Extract, Bacillus/ Soybean Ferment, Dianthus Longicalyx Seed Extract, Coptis Japonica Root Extract, Artemisia Capillaris Flower Extract, Asarum Sieboldii Root Extract, Quercus Mongolica Leaf Extract, Rheum Palmatum Root/Stalk Extract, Erythritol, Inulin, Xanthan Gum, Caprylyl Glycol, Sodium PCA, Carrageenan, Sodium Phytate, Sodium Citrate, Butylene Glycol, Sodium Hydroxide, Propanediol, 1,2-Hexanediol, Hydroxyacetophenone, Ethylhexylglycerin, Parfum, Linalool, Benzyl Salicylate, Hydroxycitronellal.


Pierwsze, co mnie urzekło w serum Pro Age System od Nadeshiko Japan, to jego opakowanie - jest ono subtelne, różowe, niezwykle dziewczęce i delikatne. Buteleczka o pojemności 30 ml prezentuje się bardzo estetycznie na toaletce, a wygodna pipetka sprawia, że aplikacja produktu jest dla mnie higieniczna i precyzyjna. Formuła serum ma lekką, olejkową konsystencję, ale co ważne, nie jest to klasyczny tłusty olej. Produkt pięknie wtapia się w skórę, nie pozostawiając lepkiej ani tłustej warstwy, co dla mnie posiadaczki cery tłustej i skłonnej do nadprodukcji sebum jest ogromnym plusem. Początkowo obawiałam się, że może być zbyt ciężkie, jednak już po pierwszej aplikacji byłam miło zaskoczona... jak i przy kolejnych i kolejnych. Skóra przyjmuje serum w sposób naturalny, chłonąc dokładnie tyle, ile potrzebuje dla optymalnego nawilżenia. Stosuję je zazwyczaj wieczorem, jako jeden z etapów bardziej odżywczej, nocnej pielęgnacji. Wystarczą dla mnie 2-3 krople zgodnie z zaleceniem producenta by dokładnie pokryć całą twarz. Delikatnie wmasowuję je w skórę, aż do pełnego wchłonięcia, co dodatkowo działa kojąco i relaksująco.

Na duży plus zasługuje również wydajność produktu, już teraz widzę, że ta buteleczka spokojnie posłuży mi przez kilka miesięcy regularnego stosowania. Lubię, gdy kosmetyk nie tylko działa, ale także pozwala cieszyć się sobą przez dłuższy czas.

Podsumowując: W każdej kropli tej niezwykle skoncentrowanej ampułki-serum skrywa się prawdziwe bogactwo składników aktywnych, które pracują na korzyść mojej skóry. Z każdym zastosowaniem zyskuje ona nie tylko lepsze nawilżenie, ale również zdrowy blask i promienny wygląd. Już po kilku nocach zauważyłam, że o poranku moja cera wygląda świeżo, jest wypoczęta, gładka i elastyczna. Stopniowo dostrzegam również pierwsze efekty w zakresie ujędrnienia i rozświetlenia skóry – jej kondycja wyraźnie się poprawia, a naturalne piękno zostaje pięknie podkreślone. Mam wrażenie, że pielęgnacja tym serum działa nie tylko powierzchniowo, ale też wspiera skórę w głębszych warstwach. Myślę, że japońska filozofia pielęgnacji zdecydowanie zostanie ze mną na dłużej. Marka Nadeshiko Japan zaintrygowała mnie na tyle, że z ogromną ciekawością chcę poznać pozostałe produkty z tej serii. Jeśli wszystkie kosmetyki tej marki są tak dopracowane, jak Pro Age System, to czuję, że czeka mnie jeszcze wiele kosmetycznych odkryć.

Wpis przy współpracy z marką Nadeshiko i Pure Beauty.
#współpracareklamowa



A Wy, Kochani znacie już tę ampułkę-serum od Nadeshiko Japan? 
Sięgacie po takie pielęgnacyjne perełki w swojej codziennej rutynie?

pozdrawiam,
Donna

15 lip 2025

Francuska magia w pielęgnacji – mleczko do ciała Herbae od L’Occitane en Provence.

Witam,



Na widok mleczka do ciała L’Occitane en Provence Herbae Par L'occitane od razu pojawił mi się szeroki uśmiech. Naprawdę kocham tę markę! To jedna z tych wyjątkowych firm, które natychmiast przywołują we mnie wspomnienia o Prowansji - pachnącej lawendą, różami, ziołami i dzikimi trawami. Ich butiki we Francji kiedy spotykałam były zawsze urocze, klimatyczne, wypełnione zapachami i pięknie opakowanymi kosmetykami. Czasami potrafiły mnie zatrzymać na długo przy sklepowych półkach.

Mleczko do ciała Herbae to dla mnie nowość, której wcześniej nie znałam, więc tym bardziej cieszę się, że trafiło do mojej pielęgnacji, dzięki edycji limitowanej Pure Beauty ROYALty#13. Już sam zapach produktu zapowiada coś wyjątkowego - jest on świeży, a zielony aromat z kwiatową nutą dzikich traw, lekki i naturalny. Dodatkowo bardzo kobiecy jak spacer po letniej łące o poranku.

Zapraszam Was, moi drodzy, na dzisiejszy wpis poświęcony temu wyjątkowemu mleczku do ciała, które zachwyca nie tylko swoim zapachem, ale i działaniem. Jeśli cenicie sobie subtelną pielęgnację, lekkość konsystencji i odrobinę francuskiego uroku w codziennej rutynie ten produkt z pewnością Was zainteresuje!


Kilka słów od producenta:
Twoja skóra pokocha Mleczko do ciała Herbae par L'OCCITANE za jego lekką konsystencję i uzależniająco świeży zapach dzikich traw. Wzbogacona masłem shea formuła nawilża skórę i sprawia, że pachnie wyrazistymi, zielonymi i kwiatowymi nutami kompozycji HERBAE par L'OCCITANE. Ciesz się w pełni rytuałem Herbae par L'OCCITANE, stosując przed mleczkiem Żel pod Prysznic Herbae par L'OCCITANE. 

PRAWDZIWA HISTORIA kolekcja Herbae par L'OCCITANE to oda do autentycznego, naturalnego piękna zainspirowana nieposkromioną siłą dzikich traw i ciernistych kwiatów, które zdobią krajobraz Prowansji. Nawilżające mleczko do ciała o zielonych i kwiatowych nutach odżywia skórę i pozostawia ją delikatnie pachnącą.

aqua/water - glycerin - helianthus annuus (sunflower) seed oil - butyrospermum parkii (shea) butter - dimethicone - glyceryl stearate - cetearyl alcohol - peg-100 stearate - phenoxyethanol - sorbitol - hydroxyethyl acrylate/sodium acryloyldimethyl taurate copolymer - ceteareth-33 - chlorphenesin - sodium gluconate - cetyl alcohol - xanthan gum - tocopherol - sorbitan isostearate - polysorbate 60 - parfum/fragrance - limonene - linalool - citronellol - alpha-isomethyl ionone


Formuła mleczka zasługuje na uwagę, jest bardzo delikatna - typowa jak konsystencja mleczka. Nietłusta, a jej konsystencja z dodatkiem masła shea zapewnia od razu uczucie komfortu, nawilżenia i ukojenia dla skóry. To ten rodzaj pielęgnacji, który nie obciąża, ale subtelnie otula ciało i jest idealny na lato, kiedy moja skóra potrzebuje troski po ekspozycji na słońce, wiatr czy słoną wodę. Mleczko zamknięte jest w poręcznej, eleganckiej butelce o pojemności 250 ml. Praktyczne zamknięcie typu „klik” sprawia, że aplikacja jest szybka, higieniczna i niezwykle wygodna, idealne rozwiązanie zarówno w domowej pielęgnacji, jak i podczas podróży. Z pewnością zabiorę go na letni weekendowy wyjazd.

Muszę też przyznać, że rytuał balsamowania ciała to coś, do czego nie trzeba mnie przekonywać. Wręcz przeciwnie, to mój codzienny moment relaksu i pielęgnacyjnej troski o siebie, nie zależnie gdzie jestem, czy w domu, czy na wyjeździe. Wiem jednak, że wiele osób pomija ten etap w rutynie, traktując go jako zbędny lub czasochłonny, a przecież to właśnie skóra jest naszą naturalną wizytówką i warto o nią dbać, by była jędrna, gładka i po prostu zdrowa.

Cieszę się, że mam pod ręką tak wyjątkowy produkt, jak Herbae od L’Occitane en Provence. To właśnie takie małe detale tworzą większą całość, dobre samopoczucie, zadbaną skórę i odrobinę francuskiej elegancji na co dzień. To mleczko nie ma dla mnie żadnych minusów – spełnia wszystkie moje oczekiwania. Dla mnie to doskonały kosmetyk na lato: lekki, nawilżający, szybko się wchłania i otula skórę cudownym, zielono-kwiatowym zapachem. Jestem pewna, że ta świeża, naturalna woń będzie mi jeszcze długo przypominać piękne, letnie chwile pełne słońca i beztroski.

Wpis przy z współpracy z marką L'Occitane i Pure Beauty.
#współpracareklamowa


A Wy, kochani lubicie delikatne, lekkie mleczka do ciała, które otulają skórę i zapewniają jej komfort przez cały dzień? A może znacie markę L’Occitane en Provence, francuski symbol pielęgnacyjnego luksusu i zapachów prosto z Prowansji? Dla mnie to marka wyjątkowa, do której zawsze wracam z ogromnym sentymentem. Jestem ciekawa, czy również macie swoich ulubieńców wśród ich produktów?


pozdrawiam,
Donna

14 lip 2025

SOAP & FRIENDS - krem do rąk trawa cytrynowa z masłem shea - moja letnia pielęgnacja dłoni.

Witam,


Dłonie zdradzają więcej, niż mogłoby się wydawać. Są nie tylko jednym z pierwszych elementów, na które zwracamy uwagę podczas powitania, czy gestów ale również świadectwem tego, jak o siebie dbamy. Uważam, że pielęgnacja dłoni powinna być naszym codziennym podstawowym rytuałem i nawykiem. Nie mówię tu o zaawansowanych zabiegach, choć maseczki czy peelingi również mają swoje miejsce w domowej rutynie, ale mam na myśli prosty, ale skuteczny nawyk: regularne kremowanie dłoni. To właśnie ta drobna czynność pozwala zachować ich miękkość, elastyczność i młody wygląd na dłużej. Skóra dłoni jest wyjątkowo delikatna, szybko się przesusza, a jej potrzeby zmieniają się w zależności od pory roku, warunków atmosferycznych, czy codziennych obowiązków.

Moim nowym kremowym odkryciem, a właściwie maleńkim kremikiem, bo uwielbiam kosmetyki w poręcznych, kompaktowych opakowaniach, stał się krem do rąk z masłem shea i trawą cytrynową od SOAP & FRIENDS. Ten uroczy produkt trafił w moje ręce dzięki pudełku Pure Beauty ROYALty#13, które jak zawsze zachwyciło bogactwem starannie wyselekcjonowanych perełek.

Od pierwszego użycia krem zrobił na mnie bardzo pozytywne wrażenie, nie tylko swoją konsystencją i działaniem, ale również świeżym, naturalnym zapachem trawy cytrynowej, który działa dla mnie jak aromaterapia. Cenię sobie takie małe cuda praktyczne, pięknie pachnące i naprawdę skuteczne.

Zapraszam Was, kochani, na kilka słów więcej o tym kosmetycznym skarbie, bo warto go bliżej poznać!


Jak mówi producent:

Twoje dłonie zasługują na więcej!

Masz dość banalnych kremów, które obiecują wszystko, a robią nic? Wprowadź do swojej codzienności coś, co działa – naprawdę działa. Ten krem to nie tylko pielęgnacja, to manifest troski o Twoje dłonie, które codziennie dają z siebie 200%. Suchość, szorstkość, podrażnienia? Pożegnaj je raz na zawsze.

Moc zamknięta w tubce!

Nie będziemy owijać w bawełnę – ten krem to petarda. Zawartość 20% masła shea to bomba odżywcza, która działa natychmiast. Gęsta, bogata formuła wtapia się w skórę, wypełniając każdą szorstką rysę i sprawiając, że dłonie wyglądają jak po liftingu. Efekt? Miękkość, gładkość i ochrona, której nie pokona żaden zimowy wiatr.

Składniki aktywne:
- Masło Shea tworzy na powierzchni skóry ochronny film, który zapobiega nadmiernej utracie wody. Zmiękcza i wygładza skórę.
- Olej Awokado jest źródłem wielu cennych witamin. Działa regenerująco na skórę, uelastycznia ją i zmiękcza.
- Olej ze słodkich migdałów jest bogaty w wielonienasycone kwasy tłuszczowe oraz witaminy m.in. A, B1, B2, B6, D i E. Łagodzi i pielęgnuje, polecany do suchej i podrażnionej skóry
- Olej z pestek winogron zawiera cenne kwasy tłuszczowe oraz witaminy m.in. C, D i E a także beta- karoten. Odżywia i uelastycznia skórę, szczególnie suchą i dojrzałą
- Ekstrakt z limonki poprawia kondycję skóry. Nawilża, wygładza i dodaje blasku
- D- Panthenol doskonale nawilża i łagodzi podrażnioną skórę

Sposób użycia:
Niewielką ilość kremu wmasować w skórę dłoni po każdym ich umyciu lub gdy poczujesz dyskomfort. Doskonale sprawdza się jako intensywna nocna kuracja: nałożyć grubszą warstwę przed snem, dla lepszego efektu założyć specjalne rękawiczki.

Składniki/Ingredients:
Aqua/Water, Butyrospermum Parkii (Shea) Butter, Cetyl Alcohol, Glycerin, Persea Gratissima (Avocado) Oil, Glyceryl Stearate, Urea, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Parfum/Fragrance, PEG-75 Stearate, Citrus Aurantifolia (Lime) Fruit Extract, Sodium Ascorbyl Phosphate, Panthenol, Vitis Vinifera (Grape) Seed Oil, Ceteth-20, Steareth-20, Ceteareth-25, Citric Acid, Phenoxyethanol, Benzoic Acid, Dehydroacetic Acid, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Alcohol, Limonene, Linalool.


Krem zamknięty jest w poręcznej tubce o pojemności 30 ml niewielkiej, ale w moim odczuciu w pełni wystarczającej. Choć krem może się wydawać mały, zaskakuje swoją wydajnością. Już nie raz miałam do czynienia z takimi kompaktowymi opakowaniami i wiem z doświadczenia, że potrafią służyć naprawdę długo. Wszystko za sprawą dobrze wyważonej konsystencji, ponieważ wystarczy dosłownie odrobina, by otulić dłonie nawilżeniem i poczuć ukojenie nawet przy przesuszonej skórze. Zapach tego kremu urzekł mnie już od pierwszego użycia. Trawa cytrynowa? Wow! To jeden z moich absolutnych faworytów, jeśli chodzi o świeże, aromatyczne i typowo letnie nuty. Ten zapach niezmiennie kojarzy mi się z czymś cytrusowym, radosnym i beztroskim jak poranny spacer wśród zroszonych ziół albo łyk lemoniady w upalne popołudnie. W tle wyczuwalna jest także delikatna nuta masła shea - składnika, który nie tylko pielęgnuje, ale i wprowadza ciepły, kojący akcent do całej kompozycji zapachowej. To właśnie ona sprawia, że czuję na skórze subtelne otulenie i miękką, przyjemną warstwę ochrony.

Jakbym miała ocenić na szybko to - mały kremik – wielki efekt. Tak mogłabym podsumować ten produkt w jednym zdaniu, a jeśli miałabym wskazać drobny minus, to byłaby to zakrętka, bo jest bardzo malutka, przez co łatwo może się zgubić lub zniknąć gdzieś w czeluściach torebki. Choć nie wpływa to na samo działanie produktu, warto mieć to na uwadze, szczególnie gdy sięgamy po krem w pośpiechu lub „w biegu”.

Lubię jak krem do rąk mam „na widoku” - na biurku, przy łóżku, w torebce. Dzięki temu kremowanie dłoni staje się u mnie naturalną częścią mojego dnia. Zanim wyjdę z domu, sięgam po krem niemal odruchowo, to mój sposób na zapewnienie skórze odrobiny komfortu, ochrony i troski.

Dodatkowo lubię, gdy krem nie tylko pielęgnuje, ale też pięknie pachnie, to taka mała przyjemność, która potrafi poprawić humor w ciągu dnia. Nie mam wygórowanych oczekiwań co do marki czy ceny, dla mnie liczy się przede wszystkim działanie. Dobry krem do rąk to taki, który nawilża, koi podrażnienia, regeneruje i pozostawia skórę miękką w dotyku. Zimą szukam formuł bogatszych, bardziej otulających, takich, które chronią przed mrozem, wiatrem i przesuszeniem. Latem natomiast stawiam na lekką, ale skuteczną pielęgnację, która pozwoli utrzymać dłonie w dobrej kondycji mimo słońca, upału czy częstego kontaktu z wodą. Dla mnie krem do rąk trawa cytrynowa z masłem shea od SOAP & FRIENDS to właśnie ciekawa propozycja na wakacje i trwające lato.

Wpis przy współpracy reklamowej z marką Soap & Friends i Pure Beauty.
#współpracareklamowa


Pielęgnacja dłoni nie musi być skomplikowana. Czasem wystarczy tylko chwila i odpowiedni produkt, by codzienny gest stał się pięknym rytuałem troski o siebie. Znacie kochani owy krem z trawą cytrynową i masłem shea.


pozdrawiam,
Donna

13 lip 2025

Nowe smaki Podpłomyków Kupiec – pyszne odkrycie na lato!

Witam,


Lubię wypatrywać nowości od marki Kupiec, bo te produkty regularnie goszczą w mojej kuchni - zdrowe, chrupiące, zawsze trafiające w mój gust. Ostatnio pomyślałam sobie, że przydałoby się coś nowego na zbliżające się wakacyjne wyjazdy - lekkie przekąski, które można wrzucić do torby na plażę, spakować na piknik czy zjeść w biegu. Przeglądając półki w sklepie, jeszcze nie zdążyłam nic wybrać, a tu... niespodzianka!
Do moich drzwi zapukał kurier z paczką pełną chrupiących pyszności, nowych smaków Podpłomyków od Kupiec. Przypadek? Może... ale ja wolę wierzyć, że to po prostu prawo przyciągania - myślisz o czymś dobrym, a ono do Ciebie przychodzi :)


A teraz do rzeczy: linia Podpłomyków Kupiec właśnie się powiększyła i to o aż 5 nowych smaków! Coś dla siebie znajdą zarówno miłośnicy słodkości, jak i ci, którzy preferują wytrawne klimaty:

Na słodko:
 Truskawka - delikatna, owocowa przyjemność
 Mango - egzotyczna nuta w chrupiącej wersji
 Śmietana - klasyka, która nigdy się nie nudzi

Na wytrawnie:
 Chili & Lime - wyraziste, lekko pikantne, z orzeźwiającą nutą
Pizza - aromatyczna, ziołowa, pełna smaku
 Green Onion - subtelna cebulka w nowoczesnym wydaniu


Jakby tego było mało, wszystkie podpłomyki zyskały nowe, atrakcyjne opakowania, które przyciągają wzrok i od razu wprawiają w dobry nastrój. To drobny, ale miły akcent, który sprawia, że chce się po nie sięgnąć od razu po powrocie z zakupów.

Ja na pierwszy ogień sięgnęłam po smak Chili & Lime i muszę przyznać to był dobry wybór!

Idealnie chrupiące z wyraźnym, ale nieprzytłaczającym akcentem pikantności, przełamanym cytrusową świeżością. Doskonałe jako szybka przekąska w ciągu dnia albo dodatek do sałatki czy dipu.

Wpis przy współpracy z marką Kupiec.
#współpracareklamowa


A Wy kochani? Macie już swojego faworyta wśród nowych smaków?
Dajcie znać, który Podpłomyk Kupiec trafi do Waszej wakacyjnej torby?


pozdrawiam,
Donna

12 lip 2025

Michael Kors Pour Femme - orientalno-kwiatowe perfumy dla kobiet z klasą!

Witam,



Moje codzienne motto? Cieszyć się z małych rzeczy, bo to właśnie one niosą ze sobą największą radość i często mają niezwykłą moc. W letniej edycji Pure Beauty ROYALty#13 znalazłam małą, pachnącą perełkę, która całkowicie skradła moje serce. To Michael Kors Pour Femme, luksusowa woda perfumowana, której obecność w boxie wywołała u mnie prawdziwy zachwyt.

Jako wielka miłośniczka zapachów nie potrafię przejść obojętnie obok nowych perfum, które są kwintesencją kobiecości, elegancji i letniej świeżości. Flakonik o pojemności zaledwie 5 ml okazał się dla mnie wystarczający, by w pełni poczuć charakter i wyjątkowość tego zapachu. To subtelna, ale wyrazista zapowiedź, która pozwoliła mi poznać jego kompozycję na tyle, by z pełnym przekonaniem zapragnąć pełnowymiarowego flakonu w przyszłości, a pełnowymiarowa wersja (30 ml) kosztuje 399,99 zł co tylko potwierdza, że mamy do czynienia z produktem premium. 

Ten zapach to prawdziwa przyjemność zamknięta w maleńkiej buteleczce, którą chcę się delektować.


Michael Kors Pour Femme to orientalno-kwiatowe perfumy dla kobiet, wydane w 2024 roku. Ich kompozycja zachwyca od pierwszej chwili - w nutach głowy pojawiają się soczysta mandarynka, czarna porzeczka oraz subtelna ostrość różowego pieprzu. Serce zapachu pulsuje kwiatową elegancją dzięki jaśminowi wielkolistnemu, konwalii i róży bułgarskiej, tworząc niezwykle kobiecą i zmysłową aurę. Całość spaja otulająca baza złożona z piżma, paczuli i wanilii, która nadaje perfumom głębi, ciepła i trwałości. To zapach, który emanuje wyrafinowaniem, subtelną siłą i nowoczesną kobiecością.


W ciągu dnia wyczuwam ten zapach na ubraniach, a wokół mnie unosi się delikatna, przyjemna woń, która subtelnie towarzyszy mi przez wiele godzin. Uważam, że Michael Kors Pour Femme to perfumy trwałe i zdecydowanie warte uwagi nie tylko piękne, ale również długo obecne na skórze i tkaninach. Mi ten zapach spodobał się od pierwszego powąchania.

Czy Wam też zdarzyło się poznać perfumy w miniaturce zaledwie 5 ml i już po pierwszym użyciu poczuć, że to „ten jedyny”? Że to właśnie "Wasz zapach", z którym chcecie się zaprzyjaźnić na dłużej i który absolutnie zasługuje na pełnowymiarowy flakonik na toaletce? Bo dla mnie takie małe, eleganckie wersje to nie tylko uroczy dodatek, ale też świetny sposób na odkrycie nowych ulubieńców.

Wpis przy współpracy z marką Pure Beauty i Michael Kors.
#współpracareklamowa


pozdrawiam,
Donna

11 lip 2025

Paleta cieni Brush Up! By Maxineczka GLAM & MATT - 14 odcieni na każdą okazję.

Witam,


Na co dzień stawiam na makijaż w wersji lekkiej i praktycznej, dostosowany do tempa codziennych obowiązków. Nie sięgam wtedy po cienie do powiek ani nie tworzę skomplikowanych stylizacji oka. Wystarcza mi klasyczny zestaw jak: podkład, czarna kredka, puder matujący, pomadka, odrobina różu i bronzera, które subtelnie podkreślają rysy twarzy i dodają jej świeżości. Makijaż oczu nie jest więc moim priorytetem na co dzień, wolę gdy całość wygląda naturalnie, ale nadal schludnie i zadbanie. Inaczej sprawa wygląda wtedy, gdy przede mną ważne spotkanie, rodzinne wyjście, większy event czy wyjątkowa okazja. W takich momentach chętnie sięgam po pełniejszy makijaż oka, który potrafi pięknie wydobyć spojrzenie i dodać charakteru całemu lookowi. Odpowiednio dobrane cienie, tusz czy kreska potrafią zdziałać cuda, dodać mi pewności siebie i sprawić, że poczuję się jeszcze bardziej sobą, tylko w nieco bardziej eleganckim wydaniu.


Gdy zapoznałam się z edycją od Pure Beauty ROYALty#13 i moim oczom ukazała się paleta Brush up! by Maxineczka GLAM & MATT, nie mogłam powstrzymać uśmiechu. To było naprawdę miłe zaskoczenie, zwłaszcza, że znam styl Maxineczki i wiem, że jej projekty są zawsze dopracowane i przemyślane w każdym detalu. Już sama nazwa palety GLAM & MATT zapowiadała połączenie uniwersalności z odrobiną blasku, czyli coś, co lubię najbardziej. Cieszę się, że paletę mogłam dodać  do swojej kolekcji, bo właśnie takie produkty inspirują mnie, by częściej sięgać po bardziej wyrazisty makijaż oka, szczególnie na wyjątkowe okazje, gdy chcę wyglądać i czuć się naprawdę wyjątkowo i atrakcyjnie.


Jak podaje producent:
Odkryj kolory Twojego wewnętrznego blasku z karnawałową paletą 14 cieni do powiek BRUSH UP! BY MAXINECZKA. Znajdziesz w niej połączenia kolorów o różnych wykończeniach - idealne kombinacje cieni matowych i błyszczących, ułożone w pionie, by ułatwić Ci ich łączenie. Paleta wychodzi naprzeciw Twojej intuicji! Najczęściej używane kolory, czyli jasny beż i perłowy blask mają dwukrotnie większy rozmiar, dzięki czemu możesz cieszyć się nimi dłużej!

Matowe cienie do powiek są mocno napigmentowane i niezwykle miękko się blendują, a cienie perłowe, o formule idealnie przylegającej do Twojej powieki, tworzą multiwymiarowy blask.

Najważniejsze cechy:
- łatwość użytkowania - zestawienia kolorystyczne przygotowane dla Ciebie
- 7 cieni matowych i 7 cieni błyszczących
- najjaśniejsze cienie w dwukrotnie większym rozmiarze
- łatwe blendowanie i wysoka pigmentacja
- multiwymiarowy blask rozświetlających cieni


Już samo opakowanie palety Brush up! by Maxineczka GLAM & MATT robi wrażenie. Utrzymane w głębokiej, bordowej tonacji prezentuje się bardzo stylowo i elegancko, zdecydowanie przyciąga wzrok, a przy tym zachowuje klasę. Zamykana na wygodny magnes, daje poczucie solidności i bezpieczeństwa, ponieważ nic się nie otworzy samo, a korzystanie z niej to czysta przyjemność, również w podróży. U mnie na opakowaniu pozostały ślady po wylanej olejowej wcierce do włosów, dlatego trochę to mało estetycznie wygląda. Nie mniej jednak to co kryje się w środku, już rekompensuje tłuste ślady..

Po otwarciu wita nas aż 14 pięknych odcieni równo podzielonych na 7 matowych i 7 błyszczących. To naprawdę spora różnorodność, jak na kompaktową paletę i przyznam szczerze, to moja pierwsza paleta o tak przemyślanej kombinacji wykończeń. Dzięki temu mam teraz pełną dowolność w tworzeniu zarówno codziennych, stonowanych makijaży, jak i bardziej wieczorowych, z nutą blasku.


Muszę też przyznać, że w palecie znalazło się kilka odcieni, które nie do końca wpisują się w mój codzienny styl makijażu - mam tu na myśli głównie bardziej odważne kolory, jak pomarańczowy, czy zielony. Choć są piękne i z pewnością znajdą swoich zwolenników, u mnie raczej będą rzadko wykorzystywane. Pozostała za to część palety absolutnie trafia już w moje gusta. Delikatne beże, ciepłe brązy, odcienie złota, czy ala perła. Cenię to, że dzięki takiej różnorodności paleta daje mi możliwość wyboru, ponieważ mogę trzymać się bezpiecznych klasyków lub zaszaleć z kolorem, gdy tylko mam na to ochotę.

Wpis przy współpracy reklamowej z Pure Beauty.
#współpracareklamowa


A jak jest u Was? Czy paleta Brush Up! by Maxineczka również skradła Wasze serca? Lubicie bardziej makijaże matowe, czy może stawiacie na błysk i efekt glamour?


pozdrawiam,
Donna
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...