31 sty 2017

Pudry brązujące Sensique: 107 Natural Tan, 108 Medium Bronze, 109 Ultra Bronze, 110 Golden Brown.

Witam,



Na jednym ze spotkaniu blogerek jeszcze w tamtym roku wśród upominków znalazłam cztery odcienie pudrów brązujących Sensique, było też głośno o nich na blogach. Fajnie, bo mogę zapoznać się i wybrać odpowiedni dla siebie kolor i odcień, pasujący do mojej karnacji. Pudry używam, ale są to produkty, które przeważnie są bardzo wydajne i czasami rzadko kiedy je skończyć do końca, a jak ma się kilka i używa na zmianę to też ciężko zużyć taki puder w ciągu 12 miesięcy. Owe produkty zagościły u mnie po raz pierwszy, nigdy wcześniej ich nie miałam, bo też rzadko używam czegoś z tej firmy. Są tanie, w plastikowym opakowaniu i takie uważam, że nastolatkowe/dziewczęce, ale wypróbować je może każdy.


"Delikatny puder o jedwabistej konsystencji, świetnie modeluje owal twarzy, pozwala uzyskać efekt słonecznej opalenizny i zdrowy koloryt cery. Formuła z olejkami jojoba oraz aloe vera. Idealny do korygowania makijażu oraz konturowania twarzy" - tak mówi o pudrach producent. 


Moja opinia:
Odcień, który mi przypasował to 107 Natural tan na ten moment pory roku. Jest taki delikatny i leciutko opalony, z tych czterech pudrów jest najjaśniejszy. Cóż mogę o nim powiedzieć? Jest matowy, bez drobinek i ładnie wykańcza makijaż. Aplikacja jest bardzo szybka i prosta, nie osypuje się z kabuki. Wytłoczone słoneczko jest urocze ☀ niby nic takiego, a jednak... 


107 Natural Tan
108 Medium Bronze
109 Ultra Bronze
110 Golden Brown  


Przy lekkim muśnięciu kabuki, puder nie pozostawia żadnych smug czy plam na skórze. Puder ładnie tuszuje niedoskonałości i nadaje takiej lekkości na twarzy. To zdrowy i promienny akcent. Jest bezzapachowy, co trochę mi przeszkadza, bo do tej pory używałam np. pudry z Lirene, które są pachnące i czuję na twarzy taki powiew delikatnego zapaszku. Cóż :) Ale jego plus jest taki, że trzyma się na skórze prawie przez cały dzień (lekkie poprawki w ciągu dnia, w miejscach tam gdzie się świecę i jest OK!) 
Myślę, że każdy wybierze z pośród czterech wariantów odpowiedni dla siebie odcień. Jak na początek przygody z makijażem i konturowaniem uważam, że te pudry są odpowiednie, bo przede wszystkim są tanie i dostępne w Naturze. Szkoda, że tak rzadko mam do tej drogerii dostęp, bo na pewno bym miała okazję częściej coś poznawać z tej firmy. 


Używałyście już owych pudrów? jeśli tak to jaki odcień?



pozdrawiam,

Donna



30 sty 2017

Winter Glow zimowy wosk z YC.

Witam,



Pozostaję w klimacie zimowym i poznaje kolejny zapach z YC. Winter Glow to propozycja wosku na chłodniejsze miesiące, był znany już jakiś czas temu, ale ja dopiero tej zimy mam okazję go poznać osobiście. Czy mi się spodobał? Jak myślicie? :) 


"Wosk ze świątecznej linii zapachowej Yankee Candle z serii Classic o „chrupiącym” zapachu zamarzniętych gałęzi drzew i świerkowych igieł, rozświetlonych bursztynowymi promieniami zimowego słońca" - to opis wosku, który jest opisem jak z bajki :)


Moja opinia:
Biały wosk na zimowe ferie to strzał w dziesiątkę, ale też świeżość i pobudzenie się do działania. Co jednak kryje owy wosk? Na pewno kojarzy się ze śniegiem i mroźnymi dniami. Pachnie tak, że ten zapach mi się podoba, pod warunkiem, że jest palony w mniejszym kawałku, gdyż jest zbyt jak dla mnie intensywny, ale nie jest duszący. Nuta mroźna przełamana z nutą ciepłą i otulającą, czyli bardzo trafione połączenie świerku z bursztynem. Bardzo przypomina mi takie iglaste choinki oprószone świeżym białym puszkiem na tle kilkustopniowego na minusie mrozu :) Jest to typ zapachowy, który bardzo przypadł mi do gustu. 


Wosk wg. mnie wart poznania ⛄

Do kupienia w goodies.pl 



pozdrawiam,

Donna

28 sty 2017

Cleanology - dwufazowy płyn do demakijażu do wrażliwej skóry pod oczami i na powiekach Dr Irena Eris.

Witam,



W mojej pielęgnacji twarzy niedawno pisałam tu co mniej więcej używam, pojawił się też tam Cleanology - dwufazowy płyn do demakijażu do wrażliwej skóry pod oczami i na powiekach Dr Irena Eris. Tak jak pisałam i mówiłam nie raz za dwufazówkami nie przepadam, ale czasami lubię coś wypróbować czego jeszcze nie miałam, a nóż przekonam się do owego kosmetyku? 😊


Opis:
"Dwufazowy, łagodny płyn, na bazie wyciągów z bambusa, lotosa i lilii wodnej, jest idealny do demakijażu wrażliwej skóry pod oczami oraz na powiekach. Szybko usuwa makijaż, nawet wodoodporny. Odpowiedni dla osób noszących szkła kontaktowe. Przebadany oftalmologicznie"


Sposób użycia: 
Wstrząsnąć butelką, nasączyć wacik i delikatnie oczyścić skórę pod oczami i na powiekach. Czynność powtarzać, aż wacik będzie czysty.


Moja opinia:
Do płynów dwufazowych zraziłam się jak ciągle odczuwałam to uczucie mgły na oku przy zmywaniu i pozostawioną tłustą powłoczkę na skórze, dlatego też bardzo rzadko sięgam po te produkty. Kiedy maluję czarną kredką oczy nie zawsze tak szybko zmyje się makijaż płynem micelarnym, dlatego też dwufazowy płyn w tym wypadku sprawdza się idealnie i jestem w stanie wytrzymać ten dyskomfort tłustej powłoczki, po czym i tak twarz później przemywam i myję jeszcze dodatkowo. 


Poznany przeze mnie Cleanology - dwufazowy płyn do demakijażu do wrażliwej skóry pod oczami i na powiekach Dr Irena Eris sprawdza się ogólnie dobrze. Nie piecze przy zmywaniu, nie podrażnia - jest bardzo łagodny. Już przy prawie jednym waciku wszystko dokładnie zmyje z oka, ale i tak dodatkowo dla pewności przemywam dwoma w zależności jak mocno wytuszowałam rzęsy i użyłam czarnej kredki. 


Przed użyciem wstrząsam buteleczką, warstwy ładnie się łączą i mogę spokojnie aplikować na wacik. Płyn subtelnie pachnie, ale prawie go nie czuć. Zostawia taką powłoczkę na skórze, ale da się to przeżyć. Podoba mi się w nim to, że ma tylko 100 ml pojemności, a więc spokojnie można zabrać taki płyn do samolotu do bagażu podręcznego :) Aktualnie jest na niego promocja z 35 na 28 zł → sklep.drirenaeris.com


Używacie płynów dwufazowych do demakijażu?
Znacie ten?




pozdrawiam,

Donna

ProVoke matowe pomadki w płynie Liquid Matt Lip Tint NOWOŚĆ! od Dr Ireny Eris.

Witam,



Karnawał w pełni trwa i by dopełnić swój makijaż kobiecym akcentem to podkreślenie ust, czy to delikatnie czy intensywnie - wszystko zależy od indywidualnych potrzeb i Naszych upodobań. Nowością jaką może wyróżnić się wśród pomadek Dr Irena Eris z serii ProVOke to nowe pomadki w płynie LIQUID MATT LIP TINT - które idealnie dopieszczą i  podkreślą czarująco usta. Miłośniczki matowych wykończeń będą zadowolone - zapraszam na dzisiejszy wpis z pomadkami w płynie. 


Moje odcienie i numerki to:
703 Infinite Pink 
706 Vanguard Red
...ale wśród palety odcieni jest też 4 inne kolory - każdy znajdzie i wybierze coś dla siebie.


"Pomadki o aksamitnej konsystencji otulają usta eleganckim, matowym wykończeniem. Usta pozostają podkreślone wyrafinowanym, intensywnym kolorem przez wiele godzin. DOUBLE WAX COMPLEX™ o właściwościach pielęgnacyjnych i ochronnych sprawia, że produkt nie wysusza ust"


Przy zamówieniu tutaj → klik
obowiązuje -20% rabat.
Kod do wpisania: PROVOKEMATT


Moja opinia:
Pomadki bardzo miło mnie zaskoczyły, bo jest to inna forma niż tradycyjne pomadki, czyli podobnie jak błyszczyki mają pędzelek, ale wykończenie mają matowe. Nie podkreślają suchych skórek, wręcz przeciwnie ładnie też nawilżają, oczywiście jeśli usta mamy zadbane w sensie kiedy systematycznie wykonujemy peeling czy używamy nawilżająco-odżywczych masełek do ust czy ochronnych pomadek na zimę. Oba kolorki, które mam czyli intensywna czerwień i nieco stonowany pudrowy róż bardzo mi się podobają. Czerwona pomadka może osadzać się na zębach, ale to chyba jak każda inna, dlatego po nałożeniu jej i po odczekaniu chwilkę całuję chusteczkę :D wtedy kolorek pozostaje już tylko na ustach, a nigdzie indziej się nie odbija. Lubię czerwienie na ustach bo wtedy zęby wyglądają na śnieżnobiałe, ale minusik jest dla mnie taki, że czerwień pomniejsza usta, jeżeli ktoś ma je wąskie.

💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋

 Pomadki mają przyjemną aksamitną konsystencję, oraz przyjemnie pachną. Utrzymują się na ustach do momentu jedzenia, czyli jak byłam w trasie ok. 4 godzinki to do momentu posiłku kolor różowy trzymał się praktycznie bez naruszenia na ustach. Podoba mi się ich matowy efekt oraz ich opakowania są bardzo eleganckie. 


Znacie już te pomadkowe nowości?

buziaczki :* 





pozdrawiam,

Donna 

26 sty 2017

BIO Maseczka przeciwzmarszczkowa 35+ Dermaglin.

Witam,



O maseczkach Dermaglin już było u mnie na blogu, ale hmm jest ich 'kilka różnych wersji' Używałam i znam jak pamiętam: Kleopatrę, regenerującą i taką do skóry głowy. Niedawno wypróbowałam BIO Maseczkę przeciwzmarszczkową 35 + (co prawda takiego wieku jeszcze nie mam, ale już blisko niż dalej). Zapraszam na moją krótką recenzję, co sądzę o tej maseczce, czy mi pomogła? Jak się spisała, czy ma jakieś minusy itp? ;)


Opis:
"BIO maseczka bazująca na harmonijnym połączeniu minerałów pochodzących z zielonej glinki kambryjskiej, naturalnych ekstraktów roślinnych oraz kwasu hialuronowego. Nadaje natychmiastowy efekt liftingujący, wygładzający i regenerujący. Skutecznie likwiduje „cienie” pod oczami, wygładza zmarszczki mimiczne. Naturalnie wzmacnia skórę dostarczając jej niezbędnych makro i mikro elementów. Zawiera żeń-szeń – panaceum na wszelkie dolegliwości skórne, wykazując działanie odmładzające, ujędrniające, stymulujące odnowę naskórka. Odżywczy olej jojoba przywraca skórze wyjątkową gładkość i miękkość. Kwas hialuronowy najcenniejszy surowiec nawilżający – wiąże wodę w skórze"


Moja opinia:
Po ową maseczkę sięgnęłam z racji, że od czasu do czasu lubię tego typu specyfiki i pobawić się w błotku he :) Zielona Glinka Kambryjska bardzo dobrze sprawdza się u mnie, dlatego takie maski chętnie wybieram. Efekt nałożenia na twarz maseczki i zdjęcia ominęłam ze względu na niestraszenie Was, dlatego maska z glinką jak to maska wygląda mniej więcej tak jak to jest ukazane na etykiecie. Kolor brunatno-zielonkawy-ziemisty o specyficznym błotnym zapachu, nic przyjemnego ale bardzo skutkującego na plus. Po pewnym czasie maska zastyga na twarzy, wtedy należy ją też zmyć po ok. 20 minutach, ale zanim ją zmywam to kilka razy psikam wodą termalną twarz, by maska nie stawała się aż tak twarda. Opakowanie podzielone jest na dwa użycia 2 x 10g i spokojnie taka pojemność starcza na jedną aplikację, ale jak dla mnie to i tak jest zawsze dużo. Mogę oczywiście podzielić maskę na jeszcze więcej użyć, ale tego typu maski z glinkami lubią zastygać, więc staram się nakładać je tak, aby jedna saszetka wystarczyła na jedne raz. Po owej maseczce nie spodziewałam się od razu widocznych efektów. Oczywiście stan skóry co do zmarszczek się nie poprawił, ale ogólnie skóra na buzi ładnie się oczyściła, miejscami wygładziła i zregenerowała. Glinka Kambryjska znana ze swoich licznych właściwości i posiadająca wszystkie mikro i makroelementy zmniejszyła stan mojego błyszczenia - to super 'matowiec' jeśli chodzi o tłustą skórę. Dodatkowo  buzia ładnie zrobiła się nawilżona i gładka, taka mięciutka w dotyku. Taki zabieg z tego co zauważyłam przy mojej cerze najlepiej jak robię raz w tygodniu, a niekiedy raz na dwa tygodnie, gdyż  kiedy glinkowe maseczki używałam częściej to czułam miejscami przesuszone partie skóry na buzi. Najbardziej wysuszone stawał się nos i okolice brody.


Ja jestem z tej maski zadowolona :) Może gdybym używała ją systematycznie przez dłuższy czas oceniłabym ją pod kątem przeciwzmarszczowym, ale po kilkukrotnym jej użyciu tego nie ocenię. Maska jedynie co zrobiła to oczyściła, odświeżyła i sprawiła bardzo czystą skórę, dobrze też nawilżyła i dała skórze odpocząć od nadmiaru sebum.


Znacie te glinkowe maseczki?
Jaką wersję używałyście? 



pozdrawiam,

Donna 


PWN otwiera szkołę programowania Reaktor - wpis informacyjny nt. nowego projektu.

Witam,



Dziś nieco inny wpis, a mianowicie to informacja dot. nowego projektu oferowanego przez PWN :) Jeśli ktoś jest ciekawy to zapraszam do lektury....

Wydawnictwo Naukowe PWN otwiera nowy biznes w sektorze IT

Blisko 34 mld zł – zgodnie z przewidywaniami PMR Research w przeciągu pięciu lat taką wartość osiągnie polski rynek IT. Dynamika rozwoju przekłada się na jakość kadr – w 2016 r. Polska znalazła się na 3. miejscu w rankingu programistów Hacker Rank. Pojawia się tylko jeden problem: już teraz w Polsce brakuje ponad 50 tys. nowych pracowników IT. I będzie brakowało ich coraz więcej.

Rodzime firmy z sektora IT coraz częściej sięgają po specjalistów z zagranicy lub osoby bez informatycznego wykształcenia. Dlatego Grupa PWN – największy gracz branży edukacyjnej – wchodzi na rynek z nową ofertą: boot campami programistycznymi. 


Reaktor PWN to nowy projekt szkoleniowy, który został stworzony z myślą o każdym, kto chciałby pracować w obszarze nowoczesnych technologii. Pierwsze kursy programowania w trybach weekendowych i dziennych ruszą już w kwietniu w Warszawie, a w kolejnych miesiącach w Poznaniu, Lublinie i Gdańsku. Każdy kurs to aż 240 godzin zajęć.

Dzięki metodologii boot camp, a więc intensywnej nauce przez praktykę, nawet osoba do tej pory niezwiązana z programowaniem może przygotować się do pracy w branży IT. Uczestnicy kursów w krótkim czasie opanują najpopularniejsze i najbardziej potrzebne na rynku języki programowania, takie jak C++, Ruby, Java, Perl czy Python. Osoba, która ukończy szkolenie będzie mogła rozpocząć pracę jako front-end lub back-end developer.

Mamy przygotowane autorskie programy kursów i korzystając z wieloletniego doświadczenia PWN wiemy, jak nauczać programowania – mówi Bożena Jamka-Czyż, menedżer projektu. – Współpracujemy również z pracodawcami i firmami rekrutacyjnymi. To ułatwi naszym absolwentom rozpoczęcie stażu lub pracy w branży IT. – dodaje.


Podczas kursu uczestnicy programują aplikacje i strony internetowe, tworząc w ten sposób swoje portfolio niezbędne podczas rozmów kwalifikacyjnych. Zatrudnienie na rynku IT to szansa na wysokie zarobki – według firmy Hays Poland wynagrodzenie programisty wynosi w Polsce powyżej 6000 zł brutto – cały raport dostępny jest na stronie projektu Reaktor. 

Nad przygotowaniem kursów Reaktora czuwała Rada Programowa, złożona z wybitnych naukowców i specjalistów z branży IT. Jej członkami są: prof. Krzysztof Jassem, profesor UAM, kierownik Pracowni Systemów Informacyjnych na Wydziale Matematyki i Informatyki UAM, dr hab. Adam Roman, adiunkt w Instytucie Informatyki i Matematyki Komputerowej na Uniwersytecie Jagiellońskim, Piotr Kowalski – mentor kursu Front-end Developer, kierownik Działu Aplikacji Webowych w Cyfrowym Polsacie, oraz Mikołaj Makowski – dyrektor IT Contracting w Hays Poland. By zapewnić absolwentom kursu pomoc w znalezieniu pracy, PWN nawiązał współpracę z serwisem praca.pl oraz firmą rekrutacyjną Hays Poland, specjalizującą się w branży IT.

- Czekamy na wszystkie osoby, które chcą zmienić swoje życie. Jeśli jesteś zmotywowany i gotowy do ciężkiej pracy, przyjdź do szkoły Reaktor PWN – mówi Bożena Jamka-Czyż, menedżer projektu.

Zapraszam również do polubienia > KLIK <



pozdrawiam,

Donna

24 sty 2017

Fotkowy mix # 14.

Witam,



Trochę spóźniony fotkowy mix w zdjęciach nawiązujący jeszcze do świątecznego okresu, ale choinki jeszcze można mieć ubrane. Wśród odwiedzin u znajomych i przyjaciół nie obeszło się od sesji choinkowych. Która najładniejsza?


Małe co nieco, na słodko i na pachnąco. Pyszne pączusie oj wiem, że to puste kalorie ale czasami można - no i nowe umilacze woskowe YC - niedawno opisywałam trawę cytrynową z imbirem -> tu <- nie mój typ woskowy - niestety. Jakie będą dwa pozostałe? okaże się :) 


Pomagacz Tadzik jest w odśnieżaniu, ale najpierw mycie :D
Śnieg dla kocurka to jest to co lubi najbardziej, zabawy w śniegu uwielbia, to jego pierwsza zima :)


Owocowa przekąska z mandarynek i suszonych śliwek - pyszotka. Proste sałatki smakują mi najlepiej. Nowy odświeżacz automatyczny z Air Wicka tylko taki rodzaj był u mnie w Rossmannie, choć nastawiałam się na zapach szarlotkowy, ten to deszczowa świeżość lasów Amazonii nie jest zły, podoba mi się :)


Domowy klimacik, czyli świeczki, herbatka i palić się coś musi :)


Jupi - jedziemy :D uwielbiam podróże te małe i te duże :) Na lotnisku i styczniowy zachód słońca.

"Za dwadzieścia lat bar­dziej będziesz żałował te­go, cze­go nie zro­biłeś, niż te­go, co zro­biłeś. Więc od­wiąż li­ny, opuść bez­pie­czną przys­tań. Złap w żag­le pomyślne wiat­ry. Podróżuj, śnij, od­kry­waj." 


Czas na małe pamiątkowe zakupy :D


Miejsce na odpoczynek, bo jeść trzeba :) oczywiście jako smakosz makaronów, nie odmówiłam sobie penne z serem,  pieczarkami i pietruszką. Do picia soczek z czarnej porzeczki, czyli witaminki muszą być.


Szampańska zabawa i witanie Nowego Roku :)



„Nie po to przyszliśmy na świat, by żyć stosownie do oczekiwań innych. Aby dać światu z siebie coś wyjątkowego, każdy z nas musi cenić swą indywidualną wartość i podążać za swoimi marzeniami.”


buziaczki dla Was :* i do następnego fotkowego mixu 😊



pozdrawiam,

Donna



23 sty 2017

Dermokosmetyki Pharmaceris na bielactwo V-Vitiligo cz II recenzja gościnna.

Witam,



Przychodzę z recenzją gościnną - gdyż mój dobry znajomy przyjaciel testował produkty na bielactwo V - Vitiligo od Pharmaceris od początku października. Produkty przedstawiłam pod koniec września w części pierwszej TU. Dla przypomnienia były to dwa kremy na dzień i na noc.

- Ochronny krem do twarzy i ciała na dzień Viti-Melo Day 
- Repigmentacyjny krem zmniejszający obszar plam bielaczych do twarzy i ciała na noc Viti-Melo Night.


Poniżej zdjęcia były zrobione tak wstępnie, niestety plama na nodze nie zniknęła, ani nie załagodziła się na tyle, aby był widoczny efekt, to znaczy efekt minimalny był po użyciu kremu na dzień - owszem plama nabierała miejscami koloru zbliżonego do naturalnego skóry nogi, ale na wieczór, gdy znajomy smarował kremem na noc, plama rano znów powracała taka jaka była. Co najważniejsze plama na nodze nie rozprzestrzenia się więcej. Choroba w tym miejscu nie postępuje dalej - to chyba dobrze, po obserwacjach w ostatnich miesiącach.
Nasza konsultacja co do zaprezentowania recencji gościnnej przebiegała przez skype'a, notowałam to co usłyszałam, mniej więcej tak:
- krem na dzień działał lepiej niż ten na noc
- oba kremy smarowały się dobrze i były bezzapachowe, konsystencja w porządku
- wchłaniały się powoli i po jakimś czasie dopiero ubierałem skarpetki itp. kremy nie tłuściły i nie były lepkie, smarowałem zawsze na czystą skórę, nawet rano przed pracą 
- gdyby moja plama była mniej zaawansowana na nodze, to myślę, że kolor by się wyrównał z naturalnym kolorem skóry, ale ogólnie skóra w smarowanych miejscach dobrze była nawilżona, kremy mnie nie uczuliły 
- mniejsze plamki na dłoniach, które dopiero co zaczynają się pojawiać zanikają, ale te miejsca smaruję cały czas cienką warstwą nawet jak ich już nie ma
- do tej pory nigdy nie miałem aptecznych preparatów na bielactwo


Podsumowując:
- większe plamy nie zostały wyleczone, malutkie tak bo nie były rozwinięte na tyle jak ta przykładowo na nodze (malutkie mini, mini czyli takie, które co dopiero zaczynały się pojawiać) dodam od siebie, że to nie jest lek, a dermokosmetyk, który ma za zadanie załagodzić zmiany chorobowe oraz może być używany profilaktycznie. 
- plama na nodze nie rozprzestrzenia się na większą
- w miejscach smarowanych poprawiło się nawilżenie skóry 
- kremy choć małe ale wydajne, bo aplikacja ich jest tylko na chorobowe zmiany skóry


Jeśli ktoś ma podobny problem zapraszam, dermokosmetyki są dostępne np. tu-> sklep.pharmaceris.com lub w stacjonarnie w aptekach.

A ja w imieniu znajomego przyjaciela oraz swoim dziękuję bardzo za możliwość poznania i przetestowania dermokosmetyków V-Vitiligo oraz że mogłam napisać recenzję gościnną 😊



pozdrawiam,

Donna

Kostkowe szampony Lush: Seanik i Smuggler's Soul.

Witam,



Dziś znów będzie o szamponach w kostce Lush. Za każdym razem piszę, że odkąd je odkryłam ponad 5 lat temu są moim nr. 1 Oczywiście inne sprawdzone te dermokosmetyczne na łuszczyce czy ziołowe delikatne do cienkich włosów też używałam, ale Lush to Lush. Pomyślałam, ze zrobię takie porównanie dwóch zaczętych jakie mam. Zużyte one są po połowie, a i tak ich wydajność jak na częste używanie oceniam na wielki + O jednym pisałam na wakacjach tu, był to Seanik - później od września zaczęłam poznawać drugi Smuggler's Soul.


Zalety i wady:
Są to bardzo wydajne szampony i bez względu na ich zapach, kolor i na rodzaj włosów każdy tak samo jest wydajny. Ktoś pomyśli jak taka mała kosteczka może być wydajna - ano może :)  Używam je na zmianę z innymi płynnymi szamponami, by nie przyzwyczajać włosów tylko do kostkowych. Kiedy przez cały sierpień na wyjeździe używałam wersję Seanik, czyli z solą morską i z dodatkiem wodorostów, moje włosy były bardzo dobrze oczyszczone, ale przy dłuższym używaniu poczułam też przesuszenie (do tego słońce, kąpiele słoneczne i włosy stawały się sianowate) A i po miesiącu miałam też mocno ściągnięty kolor po farbowaniu. Szampon Smuggler's Soul (fioletowy) wyczytałam w folderze, że była to wersja męska limitowana, ale mogę się mylić. Z początku myślałam, że będzie to coś lawendowego oceniając po kolorze, ale faktycznie pachnie czymś męskim (drzewo sandałowe)


W porównaniu do morskiego koloru a fioletowego, to morski  bardziej wysusza ogólnie i włosy i skalp. Przy wersji fioletowej tego nie odczułam. Wersja fioletowa bardziej nawilżała i regeneruje włosy. Dla moich włosów szampony w kostce sprawdzają się, gdy używam je raz/czy dwa razy w tygodniu. Sięgam po nie gdy chce oczyścić porządnie włosy. Żaden polski płynny szampon tego nie zrobi jak Lush. Lush aż piszczy na włosach :) lubię to uczucie i teraz już nie wyobrażam sobie nie myć i nie mieć czegoś z Lush. Również z rozczesywaniem nie mam żadnego problemu.


Myślę, że niedługo znów będę miała okazję być w Lushu ale nie chce zapeszać :D Może na szampony nie będę zwracać uwagi, bo na stanie oprócz tych powyższych mam jeszcze dwa całe nie używane, a jak wiadomo one są mega wydajne i chce poużywać i pokończyć te co mam... ale na kule do kąpieli to zrobię zapas :) no dobra poluję na mojego ulubieńca Karma Kombę 👀
Jaką wersję kostkową z Lusha znacie i używałyście? A może polecicie coś dobrego to z chęcią zakupię i przetestuję sobie :) 



pozdrawiam,

Donna



22 sty 2017

Lemongrass & Ginger wosk YC.

Witam,



Kiedy za oknem jest śnieg powinnam palić i poznawać zimowe zapachy (mam takich kilka), ale kiedy w ciągu dnia świeci u mnie słonko i centralnie pokój napełniają dość intensywne promyki słońca mam ochotę już poczuć wiosnę i lato. Czuć coś lekkiego i takiego w czym się zakocham. Czy zakochałam się w zapachu trawy cytrynowej i imbirze? Hmm no nie do końca. 


Wosk z aromatycznej linii zapachowej Yankee Candle z serii Classic o zapachu:
 trawy cytrynowej i imbiru.
Lemongrass &ginger

Moja opinia:
Każdy wosk i zapach jaki poznaję jest inny, ale niektóre są podobne. Miałam już jeden wosk o zapachu trawy cytrynowej, ale porównując go z tym ten jest nieco inny. Jak pachnie Lemongrass & Ginger? Pachnie świeżo i lekko to za sprawą trawy cytrynowej, ale nuta imbiru dodaje takie pikanterii. Nie jest to typ zapachu, który mi się podoba, dlatego bardziej ten zapach preferuję na większych powierzchniach, niż u mnie w zamkniętym pokoju. Zapach jak dla mnie jest nieco męczący, biorąc pod uwagę, że trawa cytrynowa jest taka 'kwaśna'? nie umiem tego nazwać. Przez papierek zapach pachnie ładniej, po odpaleniu już mi tak średnio podchodzi. 


Wosk jednak zostawię na letnie dni - teraz wolę jednak coś zimowego i takiego słodko-otulającego :) Znacie ten wosk? Co o nim myślicie? Podoba Wam się?

Wosk do kupienia w goodies.pl


pozdrawiam,

Donna

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...