26 gru 2015

Historia remontu pokoju cz. 2.

Witam,


Wczoraj zaprezentowałam metamorfozę pokoju, dziś nieco inny wpis o tym jak to wszystko przebiegało...
Od dłuższego czasu planowałam remont pokoju. Potrzebowałam zmian, dużych zmian. Niby to tylko pokój, ale dla mnie to aż pokój, moje miejsce do pracy, medytacji, do ćwiczeń, do spotkań, do relaksu, odpoczynku, itd. itd. 
Z początku remont miał mi przeprowadzić dobry przyjaciel, który wycenił pracę po kosztach i po naprawdę dużej znajomości. Niestety z różnych innych obowiązków i jego wyjazdu remont miał się odbyć dopiero za dwa lata. Czekałam rok, ale już drugi rok niezbyt chciałam czekać, bo jak wiemy kasa jest odłożona ale im dłużej się czeka to kasa się rozlatuje... nie wiadomo kiedy i na co bo zawsze są jakieś wydatki. Natrafiła się fajna, sprawna ekipa i też po znajomości pokój miał być gotowy w tydzień. Termin był uzgodniony, cena również - pasowała mi, ale pech chciał, że i Ci fachowcy byli rozrywani na wszystkie strony - dopóki jest ciepło i dobra pogoda na zewnątrz - brali inne i większe zlecenia. Po kilku przesunięciach terminu, już stawało się to męczące i niezbyt fajne jak ciągle przesuwali mi termin. A tak naprawdę powiedzieli, że przyjdą na drugi rok.. heh Powiedziałam dość! - rezygnuję z tej ekipy, choć chłopaki byli naprawdę spoko i zmobilizowani do pracy. Zmianę dachu w domu zrobili w 4 dni, więc mój pokoik na poddaszu to dla nich bułka z masłem góra 3-5 dni regipsy byłyby założone i odpicowane na picuć glancuś :P 

Kilka ujęć jak pokój przechodził kolejne etapy...
był jeden wielki bajzel jak to przy remontach


(...)

Następna ekipa, którą załatwiła mi mama na szybko, na już...(ponieważ ściany były przygotowane, tzn odrapane z błazerii i jak zaczęło się robić zimno w październiku to zaczęło mi zwyczajnie wiać, przez nieocieplenie) z której nie byłam zadowolona, a już na pewno z ceny, bo cenę usłyszałam 2 razy większą niż proponował mój dobry przyjaciel. Nie dało się negocjować, bo Ci fachowcy i tak upierali się przy swoim, że zrobili mi po kosztach... dziwne, to czemu dwie poprzednie ekipy/fachowcy, którzy również robią w tym fachu nie od dziś  wycenili mój pokój na znacznie mniej?? znacznie czyli o 2 tysiące mniej!!! Powiedziałam, że już nigdy nie wpuszczę do siebie ekipy, która nie da mi jasno na papierze kosztorysu + faktury za usługę, tylko "mieć dodatkową fuchę" To jest właśnie cała Polska. Do kieszeni i do widzenia. Prosiłam też o nie palenie papierosów w pokoju  w czasie pracy - i co? przychodzę, a tam smród z fajek ;/ Zwróciłam uwagę drugi raz, ale gdzie tam.. w tym czasie zniszczono mi też termometr okienny, mało tego gdybym jednego dnia nie popatrzyła wieczorem swoim okiem na pokój to miałabym zalaną podłogę z dziurawego wiadra z wodą, bo niestety karton przemókł i panele zaczynały być mokre... brak mi słów co ja przez ten czas przeżywałam. Po ściągnięciu folii zabezpieczającej szafę zauważyłam odrapania, a zwłaszcza na czarnej szafie widać to dokładnie (zamalowałam już czarnym lakierem do paznokci) Po usunięciu kartonów z podłogi, zarysowane panele.. i tak mogłabym wymieniać jeszcze jakie poniosłam usterki, bo to się tak na szybko od razu nie widzi, tylko przy sprzątaniu wychodzą niedoskonałości. 
Do tego porównując dwie inne ekipy, które kiedyś remontowali u nas coś w domu, zawsze po sobie sprzątały.. a tutaj? zostawiony syf na dywanikach schodowych, które teraz nadają się do wyrzucenia... choć dywaniki były na bieżąco czyszczone. Jak można tak nie uważać (?) były wycieraczki, można strzepnąć zanim się wyjdzie, zejdzie, były 'wilgotne szmaty' można było obuwie przetrzeć, żeby tego nie nosić. 


Inspiracja:

Takie ściany były przygotowane dla ekipy, czyli pół roboty odwalonej przeze mnie i tatę. 
Naprawdę tego było dużo. Przy ściąganiu towarzyszył kurz, pył, więc można sobie wyobrazić jak ja wyglądałam :) 



Każda deseczka przybijana kiedyś osobno, każda deseczka osobno ściągana. Błazeria ściągnięta, ściany oczyszczone i wyodkurzane ze względu na sypanie się styropianu.  


Niektóre ściany były zdrapane do cegieł i porządnie przed regipsami ocieplone. 




(...)

(tak, to był mój błąd, że w tym miejscu posłuchałam rodziców, bo to oni mi załatwili tych fachowców i żałuję, że nie poczekałam na mojego znajomego jeszcze ten rok) Mówi się trudno :( Na pewno dalsze remonty typu sypialnia z prawdziwego zdarzenia na poddaszu z oknem dachowym, mini garderoba, mała łazieneczka i aneks kuchenny + korytarz ze schodów powierzę zaufanej i sprawdzonej ekipie, która jasno i od razu powie mi wycenę przed wykonywaniem prac, a nie w trakcie, 'bo z początku trudno określić ile to wyniesie..' - usłyszałam. Jeśli jest się fachowcem to się takie rzeczy wie... ja mówię konkretnie i jasno, ta ściana taka i taka, tu półeczka taka i taka tu sufit taki i taki.. co słyszę? nic nie słyszę... dlatego już w pierwszy dzień miałam podziękować, ale rodzice się upierali, że to po znajomości, znajomy znajomego i żebym dała spokój...  taka już jestem, że nie ufam ludziom i z pierwszego wrażenia jestem w stanie wiele wywnioskować o danej osobie... (zmysł skorpiona i dobrej intuicji ;p)



Po za tym jak proszę o prosty sufit to ktoś chce mi trójkąty robić w rogach, bo tak jest łatwiej - no proszę!? Kto tu będzie mieszkał ja czy ktoś inny? Wymagam prosto, a nie wydziwiać z trójkątami... Następna rzecz, która mnie już zaczęła irytować, to to że co chwilę brakowało czegoś z materiału. Jak można nie umieć przewidzieć, policzyć czegoś tylko się jeździło w każdy dzień lub co drugi to sklepu, bo brakło tego, tamtego i owego...albo czegoś było za dużo i się oddawało do sklepu... nerwy już mi wysiadały i liczyłam dni kiedy to się skończy.. to był tylko jeden pokój a człowiek ojeździł się jak głupi. Ja fachowcem nie jestem, ale mniej więcej umiałam wyliczyć sobie co i ile mi potrzeba, zanim jeszcze zaczęłam planować cały ten remont.


Nie mniej jednak koniec remontu czyli malowanie, przyklejanie listw, montaż kinkietów, lamp, gniazdek i takie wykończeniowe prace powierzyłam tacie i misiakowi i sama też dużo pomagałam jak np. malowanie ;p Bo malowanie ekipie zostało odmówione. No i dało się wtedy wyczuć zmianę w nastawieniu. Kurczę no, nie trzeba studiować psychologii, żeby takich rzeczy nie wyłapać. Mowa ciała, zachowanie rozmowy to wszystko wyczułam z obserwacji... jak człowiek potrafi się zmienić jak tylko dowie się, że zarobi mniej, co też pieniądze potrafią zdziałać. 

A ja świetnie się bawiłam przy malowaniu, udoskonaliłam w sobie nową umiejętność i jestem z tego dumna! Aha nio i elektryka, podłączenia itd - cała to też zasługa taty i kuzyna. No więc takie 'napracowanie się ekipy', że ojoj takie półeczki skomplikowane, czy skosy ścian ojoj ile tu pracy było - ja tam filozofii nie widziałam, skoro jestem specjalistą w jakiejś dziedziny to nie narzekam, że coś jest trudne... tym bardziej, że cała błazeria była ściągnięta, ściany przygotowane, po każdym dniu teren prac był ogarnięty na ile się dało, a po szpachlowaniu sama wszystko sprzątałam i czyściłam jeszcze dodatkowo ściany, bo nawet nie było przetarte z tego pyłku zanim się zaczęło malować...


A Wy jakie macie przeżycia z ekipami remontowymi? :D  
Moja historia dość długa, ale za to mi ulżyło, że mogłam się wygadać, że to tak ładnie i kolorowo nie było. Żałuje, bo mam więcej zdjęć na telefonie, ale coś mi się zawiesiło i nie mogę ich wgrać do komputera :( może przy okazji jeszcze pokaże :) 


ps. To już takie zboczenie blogowe, jako że my blogerki lubimy oceniać/testować i wyrażać swoją opinie, więc ja oceniłam mój projekt remont z mojego punktu widzenia, obserwacji i całokształtu.


Pierwsza fotka po złożeniu łóżka, szybki relaks i zaczynamy dalszą część przeprowadzki...znoszenie krzeseł, stołu itd. 


Dla przypomnienia metamorfoza - tutaj

Jeśli ktoś przeczytał całość - dziękuję!!! za poświęcony czas :***





pozdrawiam,

Donna

17 komentarzy:

  1. matko kochana ile zabawy przy takim remoncie ! podziwiam za cierpliwość :) ale efekt wart zachodu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, dużo zabawy, ale miałam swoją inspirację i chciałam dużej odmiany :) Efekt się udał :)

      Usuń
  2. Wyrzuciłabym taką ekipę.
    Jako, że mój mąż wykonuje różne takie mniej lub bardziej skomplikowane projekty, powiem krótko.
    Twoja ekipa była nastawiona na szybki zarobek. Byle jak zrobić i się nie narobić, a przy tym zarobić.
    Mój mąż zawsze sprząta po sobie i stara się nie zniszczyć przy okazji czegoś dookoła.
    Byłam na każdej jego robocie i fajnie gdyby w domu tak dbał o porządek, jak na zleceniu.
    To ciesz się, że nie trafiły Ci sie jakieś pijaczyny, które by tylko myślały o setce lub piwku.
    Mój sąsiad miała taką ekipę na dachu, ze do dziś odczuwa ich profesjonalizm, zwłaszcza, gdy deszcz pada. Dachówka nie chciała wejść, to kawałek ubili i już się zmieściła :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdyby nie to, że ta sprawdzona i zaufana ekipa umówiła się na termin, ale praktycznie z dnia na dzień odmówiła i mówi, że przyjdzie po nowym roku, nie przygotowałabym wcześniej ścian, tylko bym się powstrzymała. Dlatego jak już zaczęło wiać i robić się zimniej, a ja z tymi odrapanymi ścianami zostałam, to musiało się kogoś poszukać niby też z polecenia, ale jak widać to nie była dobra decyzja brać kogoś niesprawdzonego. Ja nie chciałam, ale mama niby tam kogoś już znała. Drugi raz tego błędu nie popełnie!! Za to przepłacenie miałabym teraz materiał np. na nowe schody.

      Usuń
  3. ale duzo roboty mieliście! Ale po efektach widać, że warto było.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dużo, ale teraz już wszystko posprzątane, ogarnięte i mam czystość :D uff

      Usuń
  4. I właśnie dlatego wszystko staraliśmy się wyremontować sami ;) Czasami mogą trafić się tacy "fachowcy", że aż strach :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak się samemu umie to wielki plus i zazdroszczę tym, kto np. w rodzinie ma fachowca i pomoże. U mnie kuzyn dużo pomógł przy elektryce :)

      Usuń
  5. Nie lubię remontów, strasznie dużo bałaganu się wtedy robi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z jednej strony lubię bo wiem, że później będzie inaczej i ładniej, ale z tej strony bałaganu też bardzo nie lubię. Najgorszy ten kurz jak się np. ściankę burzy :D

      Usuń
  6. wspaniała metamorfoza, ja mam dobre doświadczenia z ekipami remontowymi, zawsze jednak wszystko się przeciąga w czasie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też miałam dobre doświadczenie, dlatego ta dobra ekipa z dachu była tak rozchwytywana, że przesuwali mi termin, bo pogoda ciepła i robili większe zlecenia na zewnątrz. Drugi znajomy, który wyjechał też przeciągał w czasie remont łazienki, ale nie zdarł finansowo z nas. I na tyle prac, które sam wykonał należało mu się więcej a i tak powiedział mniej.

      Usuń
  7. Nie wiem skad ty miałaś tą ekipę, mój mąż nie pali , zawsze ma swój odkurzacz i zanim przystąpi do pracy to ma projekt od inwestora i przesyła mu swój kosztorys, pamiętaj że wystawienie faktury wiąże się z wyższą kwotą ale to już inna sprawa, powinnaś też zawsze podpisać umowę o wykonawstwo.... To tyle rad na przyszłość.... pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla tych fachowców to była dodatkowa fucha, bo znajomy znajomego... srata tata :| na drugi raz tego błędu nie popełnie i nie wpuszcze już takich fachowców, nawet jakbym miała czekać te 2 lata na następne urządzanie nowego pomieszczenia.

      Usuń
  8. Ja w tym roku miałam remont kuchni i przedpokoju i na szczęście wszystko przebiegło terminowo i bez niespodzianek. A fachwocy też byli po znajomości i z polecenia.

    OdpowiedzUsuń
  9. niestety ciężko dobrać dobrą ekipę remontową :/

    OdpowiedzUsuń
  10. Kawał dobrej roboty, zresztą już w pprzednim poście chwaliłam ten śliczny pokój :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje za każdy napisany komentarz :)
Osobiście usuwam wszelaki spam!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...